Pomysł wprowadzenia emerytur stażowych złożono w ramach obywatelskiego projektu ustawy o zmianie ustawy o emeryturach i rentach z FUS oraz zmiany niektórych ustaw. Zgodnie z jego literą emerytura stażowa będzie się należała kobietom posiadające okres składkowy i nieskładkowy 35 lat. W przypadku mężczyzn będzie to 40 lat. To oznacza, że kobieta pracująca na etacie od 18 roku życia przejdzie na emeryturę już w wieku 53 lat! Mężczyzna natomiast, już na 58. urodziny. Problem w tym, że uzyskane świadczenie nie będzie mogło wynosić mniej niż… minimalna emerytura. Czy stać nas na takie rozwiązanie?
CZYTAJ TAKŻE: Nowe deklaracje ZUS 2022
Opublikowane tuż przed świętami Bożego Narodzenia „Stanowisko Związku Przedsiębiorców i Pracodawców” w sprawie emerytur stażowych, to chyba jedna z najostrzejszych recenzji prawnych propozycji w ostatnich miesiącach. Upraszczając, emertytury stażowe wg ZPP to zło, które zdemoluje i tak mocno podminowany problemami demograficznymi system ubezpieczeń społecznych.
Wizja wysyłania Polaków na wcześniejsze emerytury (kobiety już w wieku pięćdziesięciu kilku lat) może brzmieć kusząco dla części wyborców. ZPP spogląda jednak na ten pomysł przez pryzmat liczb i wywołuje w ten sposób „zdjęcie” z dość ponurym krajobrazem.
Jeśli emerytury stażowe zostaną wprowadzone, średni koszt będzie potężny. Szacowany jest na 12 miliardów (!) złotych. Zakładając za ZPP, że WSZYSCY uprawnieni skorzystaliby z tej możliwości między 2022 a 2031 rokiem koszt byłby mocno przytłaczający:
„Wypłata emerytur stażowych wiązałaby się z wydatkami rzędu 70,9 miliarda złotych, a ponadto ze zmniejszeniem wpływów ze składek w tym samym okresie o 50,2 miliarda złotych. Oznacza to, łączny koszt (wydatki + utracone wpływy do FUS) dla systemu wynoszący ponad 120 miliardów złotych. Polski nie stać na takie wydatki. Uchwalenie tej ustawy grozi katastrofą finansów publicznych” – zauważa Związek Przedsiębiorców i Pracodawców.
Niestety, zaplanowanie przebiegu kariery zawodowej i jej zakończenia jest w Polsce zadaniem karkołomnym, a także skrajnie niemożliwym. Spójrzmy na system prawny.
Obecny system emerytalny ma swoje korzenie w głębokim PRL. Pod koniec lat 90-tych przeszedł jednak zaawansowany lifting, z którego niewiele zostało. Liczne nowelizacje nie służą poczuciu równowago. Jak przypomina ZPP, w 2013 roku podniesiono nawet wiek emerytalny do 67 lat dla kobiet oraz mężczyzn. Reform szybko trafiła na półkę „nieaktualne”. Powrót do starego wieku przejścia na emeryturę nastąpił już w 2017 roku.
ZPP zauważa, że demografia Polski przechodzi przez niezwykle trudny okres. Kiedy kreślono system emerytalny, współczynnik dzietności wynosił w najgorszym momencie 2,1. To znaczy, że na jedną Polkę przypadało średnio 2,1 dziecka. Taki współczynnik oznaczał tzw. prostą zastępowalność pokoleń. Teraz zamiast tego, mamy starzejące się społeczeństwo i demograficzny niż, któremu na dobrą sprawę nie pomogło 500+. Na skutki Rodzinnego Kapitału Opiekuńczego trzeba poczekać, ale na cuda trudno liczyć.
ZPP zauważa, że współczynnik dzietności wynosi jedynie 1,42.
ZPP zauważa, że w obecnej sytuacji pomysł wprowadzenia emerytur stażowych wydaje się „kuriozalnym pomysłem”.
„Przedstawiona propozycja jest zatem kompletnie bardzo szkodliwą inicjatywą, której celem jest wyłącznie pogłębienie problemów strukturalnych już istniejących w polskim systemie ubezpieczeń, a nie jakakolwiek jego poprawa. Projekt stoi również w poprzek inicjatywom dotyczącym zwiększenia aktywności zawodowej seniorów – z jednej strony osoby starsze są zachęcane do podejmowania pracy, z drugiej kuszone wizją otrzymania wcześniejszego świadczenia. Te dwa kierunki polityki są niemożliwe do pogodzenia” – czytamy w stanowisku ZPP.
Według związku należy dyskutować o kształcie systemy emerytalnego w Polsce. Jednak z tej debaty najpierw należy odsiać populistyczne hasła.