Ludzkość wynalazła telefony, by rozmawiać na odległość, stworzyła też samochody, by nie chodzić pieszo oraz alkomaty, by sprawdzać, kto spożył alkohol i nie powinien siadać za kółko lub zabierać się za pracę. Logiczne. Problem w tym, że ostatni z wymienionych przypadków nie jest tak oczywisty. Prawo, a właściwie jego interpretacja mocno skomplikowała kwestie związane z badaniem alkomatem na bramce wejściowej do zakładu. Straszą przepisy o ochronie danych osobowych oraz widmo kar za ich złamanie, o czym obszernie pisaliśmy w tym artykule.
Swego czasu Sąd Najwyższy stwierdził, że wyrywkowe kontrole trzeźwości są dopuszczalne, o czym przypomniał także Rzecznik Praw Obywatelskich. Niestety jasne postawienie sprawy przez sędziów i RPO skomplikowała interpretacja Urzędu Ochrony Danych Osobowych (UODO), który w komunikacie z czerwca 2019 roku stwierdził, że w obecnym stanie prawnym „pracodawcy nie mogą samodzielnie prowadzić kontroli stanu trzeźwości pracowników. Przesądza o tym brzmienie art. 17 ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi”.
CZYTAJ TAKŻE: BDO. Co to jest? Czy muszę wpisać się do BDO?
W opinii UODO, dane o zdrowiu pracownika, są danymi tzw. „szczególnych kategorii” a stan trzeźwości można traktować bowiem jako informację o stanie zdrowia. Tymczasem jak wynika z artykułu 22(1b) Kodeksu pracy, który obowiązuje od 4 maja 2019 roku, dane szczególne, czyli także o zdrowiu nie mogą być przetwarzane przez pracodawcę, jeśli nie ma on na to jasnej zgody pracownika.
Kurs RODO został wzmocniony przez ówczesny resort rodziny, pracy i polityki społecznej, który stwierdził, że stan trzeźwości sprawdzić może jedynie policja. Pracodawca już nie. Teraz gdy kompetencje dotyczące rynku pracy przeszły z ministerstwa przy Brackiej na położony w pobliżu Plac Trzech Krzyży (resort rozwoju, pracy i technologii), zdaje się, że nad mocno zmrożoną interpretację w sprawie alkomatów w firmach nadciąga legislacyjna odwilż.
CZYTAJ TAKŻE: Oryginalne benefity pracownicze w covidowych czasach
W obecnym stanie prawnym, w wielu zakładach pracy alkomaty zakupione do kontroli zatrudnionych pokryła gruba warstwa kurzu. Strach przed karami jest potężny i trudno się temu dziwić. Pracownik, który został w ten sposób skontrolowany, ma szeroką paletę działań i może powołać się na przykład na przytoczoną interpretacje Urzędu Ochrony Danych Osobowych. Byli jednak i tacy pracodawcy, którzy wbrew wszystkiemu, sięgali po takie urządzenia, weryfikując na wejściu „podejrzane przypadki”. Trudno się temu dziwić. Można sobie wyobrazić skutki wypadku spowodowanego przez nietrzeźwego operatora wózka widłowego czy zakładowego elektryka. Wyobraźnia podpowiada również konsekwencje dla jakości pracy wykonywanej pod wpływem – zwiększoną liczbę błędów i działań uderzających w wizerunek całej firmy.
CZYTAJ TAKŻE: Monopoly po polsku, czyli kolejne pola, na których musisz za coś płacić. Podatki 2021. Lista
Na całe szczęście, wiele wskazuje na to, że pracodawcy otrzymają jasne przepisy, które pozwolą im na sprawdzenie, czy ich pracownik meldujący się na zmianie, stawił się trzeźwy, czy też wstawił się wcześniej. Jak poinformował serwis prawo.pl resort rozwoju, pracy i technologii pochyla się nad przepisami, które w sposób jasny i konkretny zapalą zielone światło dla prewencyjnych kontroli pracowników na obecność nie tylko alkoholu, ale także środków, które działają do niego podobnie – słowem, nie sprzyjają koncentracji i grożą poważnymi błędami czy wypadkiem przy pracy. Krótko mówiąc: badanie alkomatem pracowników będzie legalne.
Ważne jest, aby przepisy w sposób jasny określiły podstawy do niedopuszczenia do wykonywania obowiązków nietrzeźwego pracownika. Jak donosi prawo.pl, również ta kwestia znajduje się w ministerialnych planach. Tylko wtedy pracodawcy otrzymają kompletny i skuteczny oręż w walce z pracą na podwójnym gazie, a troska o bezpieczeństwo będzie priorytetem nad ochroną „wrażliwych” danych. Przepisy powinny wziąć pod uwagę także sytuację, w której same badania alkomatem nie są prowadzone, jednak istnieje uzasadnione podejrzenie, że pracownik jest nietrzeźwy. Czasem po prostu wystarczy spojrzeć. Jeżeli ktoś ma problem z podpisaniem listy obecności, zatacza się na wejściu, a obecność alkoholu po prostu czuć, trzeba interweniować. Teoretycznie, w takiej sytuacji można działać już teraz, jednak dobrze byłoby gdyby odpowiednią procedurę określiły nowsze przepisy.
Serwis Prawo.pl przekazując informacje na temat przygotowywanych przepisów, powołało się na wiceminister rozwoju, pracy i technologii, która poinformowała, że resort „nie ustaje w działaniach mających na celu uregulowanie kwestii przeprowadzania przez pracodawców prewencyjnych kontroli trzeźwości pracowników, a także kontroli na obecność środków działających podobnie do alkoholu w ich organizmach”. I to jest dobra informacja. Oby na nowe przepisy, nie trzeba było czekać zbyt długo. Przedawkowanie nadziei może skończyć się czasem potężnym kacem.