To pytanie często pojawia się w dyskusjach, nie tylko tych medialnych. Mówią o tym z niemałym przerażeniem sami przedsiębiorcy. I choć faktycznie wiele pomysłów może być trudnych do przełknięcia przez właścicieli małych i średnich firm, często zapominają oni, że cnotą przedsiębiorcy jest cierpliwość i powściągliwość.
Nerwowe ruchy szkodzą zawsze. Trudno zliczyć ilu przedsiębiorców rozpoczyna biznesowe spotkania od dyżurnego tematu pt. „Polski Ład”. Jak wiele długich rozmów telefonicznych między nimi toczy się wokół tego zagadnienia.
Jeśli zatem drogi przedsiębiorco, wyceniasz godzinę swojej pracy na 100 złotych, to w ciągu 30 minut rozmowy na temat krążących w medialnej chmurze pomysłów, straciłeś już 50 złotych. Nie mówiąc już o czasie, który można byłoby przeznaczyć na przygotowanie oferty, szukanie klientów, czy chociażby przewertowanie excela w poszukiwaniu oszczędności lub dodatkowego zysku. To jednak jeszcze nie wszystko.
To kolejne pytanie, z którym niektórzy właściciele firm już wędrują do doradców podatkowych, czy radców prawnych. Za odpowiedź, która pozwoli na działania wyprzedzające decyzje rządu są w stanie zapłacić niemało. Świetnie! Problem w tym, że na obecnym etapie wartość porady jest praktycznie żadna, bowiem nikt nie wie, jakie ostateczne decyzje zapadną chociażby w kwestii składki zdrowotnej, ryczałtu, opodatkowania.
Decyzję o ucieczce z biznesem do Czech lub założeniem spółki, naprawdę można odłożyć na później.
Rola doradcy czy najlepszego eksperta od consultingu może przypominać w tym wypadku rolę wróżki. Tyle że zamiast kart tarota pojawiają się mniej lub bardziej prawdopodobne opinie, projekty, deklaracje – a nie konkretne akty prawne!
Jesteśmy dalecy od powiedzenia, że do zmian nie warto się przygotowywać. Że nie warto rozmawiać ze specjalistami. Nie. Warunkiem jest jednak znajomość konkretów, a te pojawią się dopiero wtedy, kiedy ustawy w ostatecznym kształcie przejdą przez parlament.
Do tego jeszcze daleka droga i wiele może się zmienić. Przekonaliśmy się o tym nie raz. Może być lepiej, może być gorzej. Ale zapewne nie tak, jak sobie to teraz wyobrażamy.
I jeszcze jeden przypadek. Przedsiębiorcy, którzy panicznie boją się nadchodzących zmian, gotowi są do wykonywania wielu nerwowych ruchów. Np. są skłonni ograniczyć inwestycje, czy zatrudnienie. Niechętnie wchodzą też z nowymi produktami, lub o zgrozo, bliscy są przebranżowienia lub… przyjęcia złożonej kiedyś przez kogoś propozycji etatu. To często najbardziej brzemienne w skutkach błędy, które generowane są właśnie przez brak spokoju. A pieniądze spokój lubią.