Pułapkę płacy minimalnej najlepiej opisał nasz czytelnik pracujący przy obsłudze klienta w jednej z hurtowni materiałów budowlanych. W jego mieście, na południowym wschodzie kraju nigdy nie zarabiało się dużo. Przez lata był jednak zadowolony ze swojej pracy, choć ostatnio zauważył, że kolejni pracownicy odchodzą z firmy. Powód: pieniądze.
Od trzech lat zarabia 3600 zł brutto. „Dzisiaj to naprawdę mało. W ostatnich pięciu latach dostałem jedną symboliczną podwyżkę o 200 złotych. Szefowa tłumaczy, że nie może więcej, bo musi podnieść płacę pracownikom z minimalną, a to spora część załogi. Niedługo okaże się, że pracownicy zarabiający krajowe minimum mnie po prostu dogonią”. Swojego maila napisał w odpowiedzi na jeden z naszych artykułów o presji płacowej.
CZYTAJ TAKŻE: Presja płacowa level hard. Stażystka podpaliła sekretariat, pracownik pogryzł szefa
Absolutnie nie chcemy tutaj deprecjonować roli portiera, którego praca również jest odpowiedzialna i bardzo potrzebna. Na tym stanowisku pracuje wielu zaangażowanych ludzi, którzy zasługują na więcej niż pensja minimalna. Niemniej wielu z nich na pełnym etacie musi się zadowolić stawką 3010 złotych. To i tak dużo więcej niż pięć lat temu.
Przypomnijmy. W 2017 roku płaca minimalna wynosiła równe 2000 złotych. Teraz jest o 1/3 wyższa. Coroczne podnoszenie poprzeczki przez rząd generowało niemały wysiłek w wielu firmach. Z drugiej strony rosnące koszty życia uzasadniają podnoszenie płac. Źle się jednak dzieje, jeśli w firmie płace osób zarabiających minimalną krajową w ciągu ostatnich 5 lat wzrosły o ponad 33%, zaś pozostałych osób, w tym specjalistów zatrzymały się w miejscu lub nieznacznie drgnęły np. o 10-15%. Eksperci potwierdzają – kiedy nożyce wynagrodzeń się zaciskają, a różnica między najsłabiej wynagradzanymi pracownikami a specjalistami się gwałtownie zmniejsza, u wielu ludzi rodzi się frustracja. Gwałtownie spada wydajność pracy. Odpowiedź na pytanie „dlaczego ludzie odchodzą z firmy” wydaje się oczywista. Nasz czytelnik podjął decyzję. Intensywnie szuka innego zajęcia. Jest już „po słowie” z właścicielem konkurencyjnej hurtowni.
Lepiej nie będzie – wieszczą ekonomiści i mają ku temu solidne podstawy. Galopująca inflacja prędko się nie zatrzyma. Coraz wyższe ceny będą nakręcały presję płacową. Jeśli podwyżek nie będzie, zacznie się bardziej niepokojące zjawisko niezadowolenia pracowników. Efekt: zaczną wkrótce szukać alternatywy dla obecnego miejsca zatrudnienia.
Eksperci do spraw HR podkreślają, że stanem idealnym jest równomierna waloryzacja funduszu płac w przedsiębiorstwie. Podwyżki spowodowane wzrostem płacy minimalnej, nie mogą być jedynymi. W przeciwnym razie trzeba się liczyć z odpływem kadry, a na to, na obecnym rynku pracy nie można sobie pozwolić.