Ceny węgla trafiły pod lupę ekspertów Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów w lipcu 2022 roku. To właśnie wtedy prezes tej instytucji wszczął postępowanie wyjaśniające nt. bieżącej sytuacji na rynku węgla.
W początkowej fazie kontrole wspierała Inspekcja Handlowa. Wówczas sprawdzano przedsiębiorców prowadzących składy węgla. Łącznie mówimy o 201 podmiotach, prowadzących 255 punktów sprzedaży.
Prezes UOKiK analizując wyniki kontroli, odrzuca tezę o ewentualnej zmowie cenowej na tym rynku.
„Pozyskane przez nas dotychczas informacje nie wskazują, że pomiędzy przedsiębiorcami prowadzącymi składy węgla mogło dojść do porozumień ograniczających konkurencję. Wyższe ceny węgla oraz ograniczenia w jego dostępności wynikały z przyczyn zewnętrznych, które były przede wszystkim skutkiem rosyjskiej agresji na Ukrainę” – powiedział prezes UOKiK Tomasz Chróstny.
UOKiK zauważa, że przyczyną wzrostu cen w składach były przede wszystkim coraz wyższe koszty zakupu, jakie ponosili przedsiębiorcy po 24 lutego 2022, czyli dniu, w którym Rosja zaatakowała Ukrainę. Taki obraz potwierdzają dokładne dane zebrane przez urząd. Regulator podkreśla, że od momentu wybuchu wojny ceny sprzedaży wszystkich sortymentów wzrastały w sposób proporcjonalny do cen zakupu przez składy opału od dostawców, bądź importerów opału.
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów zwraca uwagę na jeszcze jedno istotne ustalenie. W badanym okresie nie zauważono istotnego wzrostu marży handlowej. Mówimy o różnicy między średnią ceną zakupu węgla przez składy a średnią jego ceną sprzedaży. Eksperci wzięli pod uwagę okres od lutego do lipca 2022 r. W przypadku węgla nastąpił jednak pewien wzrost tego wskaźnika z 20% w lutym do 25% w lipcu.
Regulator zbadał jeszcze jeden aspekt – brak węgla w składach. Wyjaśnienie jest dość proste. Po wybuchu wojny spadła ilość oraz wartość dokonywanych zakupów przez składy. Taka sytuacja wynika przede wszystkim z utraty stałych źródeł dostaw. „77 proc. badanych przedsiębiorców potwierdziło, że krajowi dostawcy lub importerzy odmówili im dostarczenia towaru. Jako główne powody odmowy podano brak węgla lub jego ograniczoną ilość oraz embargo na produkty z Rosji i Białorusi. Dodatkowo ponad 15 proc. przedsiębiorców wskazało, że doszło do zmian lub wypowiedzenia umów na dostawy paliw stałych po 24 lutego br.” - czytamy w raporcie Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.
Dodatkowo zauważono spadek popytu na węgiel od kwietnia 2022 r. Co można tłumaczyć wstrzymaniem się z zakupem w związku z coraz wyższymi cenami na rynku. Ponadto konsumenci woleli poczekać na wprowadzenie systemowych rozwiązań, takich jak dofinansowania lub ceny regulowane przez państwo.
Na początek zaznaczmy, że artykuł ten nie ma charakteru doradztwa inwestycyjnego. Nie piszemy też o „gwarantowanych” stopach zwrotu. Przedyskutowaliśmy jednak ten temat z kilkoma ekspertami, praktykami oraz zajrzeliśmy do interesujących raportów. Wielu osobom zadaliśmy pytanie: w co inwestować w 2023 roku? Część odpowiedzi się powtarzała. W ten sposób opracowaliśmy listę najbardziej (w naszej ocenie) perspektywicznych inwestycji. Choć niektóre wydają się kontrowersyjne, postaliśmy się zebrać wszelkie, nawet te nieoczywiste sygnały z rynku.
Znów nieruchomości – powiecie. O nieruchomościach jeszcze będzie. Nasz przegląd zaczynamy jednak od specyficznej inwestycji, bo w ziemię rolną. Rozrysujmy tło. Od wybuchu pandemii co rusz, pękają łańcuchy dostaw. Wojna na Ukrainie spowodowała, że niektóre z nich porozrywały się w drobny mak. Rząd dąży do maksymalnego skrócenia drogi produktów „od rolnika do stołu”. W dobie dalece prawdopodobnego kryzysu żywnościowego, przy rosnących kosztach transportu, korzyści może odnieść krajowe rolnictwo. Zarobi zarówno na eksporcie, jak i (przede wszyskim na rynku wewnętrznym).
Nawet Unia Europejska dostrzega perspektywę zawirowań na rynku żywności. Godzi się nawet w ramach wyjątku na produkcję rolną na terenach ugorowanych. To ważny sygnał, że każdy hektar do produkcji rolnej jest na wagę złota. I nawet jeśli sami nie mamy kompetencji, ani czasu do tego typu działań, możemy grunty wydzierżawić, a po kilku latach sprzedać. Jest duże prawdopodobieństwo, że z zyskiem.
Brzmi jak żart? Ależ skąd. Tak się złożyło, że inflacja zbiegła się z poważnymi ograniczeniami w dostępie do nowych samochodów. Niektórzy producenci sami narzucili na siebie limity sprzedaży niektórych modeli. To oznacza, że rynek moto jest w mocno specyficznej sytuacji, którą na potrzeby tego artykułu możemy nazwać motoryzacyjną stagflacją. Auta drożeją. Używane również. Wliczając w to, te mocno leciwe.
Jeden z naszych czytelników w odpowiedzi na któryś z poprzednich artykułów opowiedział nam następującą historię. „W 2019 kupiłem ponad 10-letniego vana na potrzeby rodziny za 16,5 tys. złotych. Ani to ładne, ani przyjemne w jeździe. W 2022 sprzedałem go za… 24 tysiące. Nie spodziewałem się takiej stopy zwrotu i opowiadam o tym z dużym rozbawieniem” – napisał. O „rozbawieniu” z pewnością nie mówią ci, którzy samochód właśnie muszą kupić. Auta w dobrym stanie drożeją w zastraszającym tempie. Zakup nowego samochodu, z dużym prawdopodobieństwem nie oznacza ubytku na wartości. Wręcz przeciwnie. No, chyba że coś się zmieni, jednak radykalnych zmian na horyzoncie nie widać.
Teraz dotykamy mocno kontrowersyjnego tematu. Znamy zdanie wielu naszych czytelników, którzy twierdzą, że czasy zarabiania na nieruchomościach się już skończyły. Żyjemy jednak dość długo i pamiętamy dokładnie takie same „rekomendacje”, jakie padały w 2009 roku. I co? I nic. Od tego czasu mieszkania w niektórych lokalizacjach podrożały dwukrotnie, a prognozy z tamtego okresu odeszły w niepamięć.
Po pierwsze rynek najmu cały czas jest silny. Ofert jest nieco więcej, niż w kwietniu, czy maju, ale ceny systematycznie rosną. Wiele wskazuje na to, że zapotrzebowanie na mieszkania pod wynajem będzie rosło. Zdaniem specjalistów, powiększa się grono osób, których nigdy nie będzie stać na własne mieszkanie i będą skazane na najem (głównie młode pokolenie).
Fakt, o kredyt nie jest dziś łatwo, ale nie jest też tak, że jest on zupełnie nieosiągalny. Po drugie, uwierzcie nam na słowo, nie brakuje inwestorów, którzy żadnego kredytu brać nie muszą. Kupno mieszkania za walizkę pieniędzy nadal się zdarza. Są bowiem osoby, które wycofują się dziś z mało perspektywicznych inwestycji i uciekają w nieruchomości. Czy to dobry krok? Nie mamy zdolności przewidywania przyszłości. Niemniej wiele na to wskazuje, patrząc na rynek, dane historyczne, obecne oferty. Zachowajmy też perspektywę, że kryzys, czasem nawet najgorszy, kiedyś się kończy. A wtedy ceny mogą wystrzelić.
CZYTAJ TAKŻE: Składki ZUS 2023. Pełna tabela składek ZUS
To nie żart. Wyobraźcie sobie, że pod koniec ubiegłego roku kupiliście tonę cukru. Zapewne do dziś nie pozostałby z niego nawet gram. Sprzedalibyście z dobrą marżą, ciesząc się zyskiem. To oczywiście tylko przykład. Magazyn jest zawsze dobry, jeśli jest inflacja. Wiele prognoz wskazuje, że poniżej 10% wskaźnik wzrostu cen w Polsce szybko nie spadnie. Niektórzy twierdzą, że może być to dopiero… 2024 rok. A zatem dobrze dobierając artykuły do magazynu zarabiamy. Wyłączając elektronikę i artykuły o krótkiej trwałości.
Jeśli planujesz kurs, podyplomówkę, dodatkowy fakultet, szkolenia, zrób to teraz. Usługi edukacyjne drożeją. Za rok będą jeszcze droższe. Warto zatem inwestycje w siebie zacząć jak najszybciej, jeśli tylko czas i stan konta na to pozwalają. Dodatkowe kompetencje i wiedza będą jak znalazł. Zarówno w dobie inflacji i kryzysu, jak i w przyszłości, kiedy wrócą dobre czasy. Czego sobie i Wam drodzy czytelnicy życzymy!
P.S. PLANUJEMY SUKCESYWNĄ KONTYNUACJĘ TEGO ARTYKUŁU
UWAGA! Artykuł jest subiektywną oceną redakcji. Nie jest żadną formą porady inwestycyjnej zgodnie z obowiązującym prawem.
Konieczność szukania oszczędności wskazuje w badaniach zdecydowana większość przedsiębiorców. Zarówno tych, którzy prowadzą małe, jednoosobowe działalności, jak również właściciele dużych spółek. Trudno się temu dziwić. Ponad siedemnastoprocentowa inflacja i perspektywa trudnych wielu miesięcy, zmusza coraz częściej do trudnych decyzji. Cel: Oszczędności w firmie. Czasem po bandzie.
„Ale się zrobiło u pani miejsca w sklepie” – mówią klienci pani Magdaleny, którzy zauważyli, że na początku października, zniknęła jedna z dwóch lad chłodniczych. Oprócz tego, ze sklepu "wyleciała" także wąska przeszklona lodówka na napoje. „Musiałam zadziałać, bo nie jestem w stanie pracować tylko na rachunki za prąd” – przyznaje w rozmowie z Magazynem Firma.
Jak przyznaje, właśnie przechodzi szybki kurs optymalizacji kosztów. „Jak się okazuje, z jedną ladą chłodniczą, też się da żyć” – mówi. Do zmian zainspirowała ją siostra, która również prowadzi sklep spożywczy w innej miejscowości i podjęła bardzo podobne decyzje.
Inna branża i inna skala biznesu. Pan Piotr prowadzi ze wspólnikiem dużą firmę zajmującą się poligrafią. 7 lat temu zdecydowali, że w obliczu różnych zagrożeń związanych z cyberbezpieczeństwem, będą mieli własny serwer, a dane firmowe będą gromadzić na „prywatnej chmurze” w technologii NAS.
Panowie przeliczyli koszty i zdecydowali o odejściu od tego modelu. Wybrali zewnętrznego usługodawcę. „Prąd kosztuje, utrzymanie kosztuje. Wszystko musi chodzić 24 godziny na dobę i siedem dni w tygodniu. Szukaliśmy oszczędności, gdzie się da. Skorzystaliśmy z usług chmurowych i zewnętrznych serwerów. Może oszczędności nie są spektakularne, ale w połączeniu z innymi nie są niezauważalne” – powiedział.
Są też firmy, które decydują się na ograniczenie firmowej floty. „Po pierwsze, drogie paliwo, po drugie drogi leasing, trzecia rzecz to coraz droższe samochody. Najpierw zdecydowaliśmy o wydłużeniu eksploatacji aut we flocie, teraz radykalnie ją ograniczamy liczebnie” – powiedział nam dyrektor zarządzający flotą w jednej z dużych firm FMCG. Cięcia dotyczą głównie aut wykorzystywanych przez handlowców oraz część kierownictwa. „W zamian promujemy podróże pociągami. Siedziba naszej firmy jest blisko istotnego węzła kolejowego, więc to naturalna droga. Przy okazji jesteśmy bardziej ekologiczni” – dodał.
Wśród przepytanych przez nas przedsiębiorców, część wprowadziła również oszczędności na oświetleniu. Pojawiły się np. głosy o graniczeniu liczby lamp oświetlających place na terenie zakładów produkcyjnych, przyzakładowych parkingów oraz pomieszczeń, które ze względów bezpieczeństwa, często pozostawały z włączonym światłem na noc.
Wprowadzono również zasady odłączania urządzeń z sieci po skończonej zmianie. W tym także kserokopiarek, komputerów, a nawet urządzeń produkcyjnych.
Jak donosi wtorkowa (18.10) Rzeczpospolita, radykalne cięcia wprowadzają także centra handlowe. Polska Rada Centrów Handlowych przygotowała już specjalny poradnik dla zrzeszonych w niej firm. Niewykluczone, że skrócą się godziny otwarcia nie tylko poszczególnych sklepów, ale także całych galerii.
Pojawiają się również sygnały o oszczędnościach na benefitach dla pracowników. W zamian firmy oferują pewne rekompensaty w postaci niewielkich premii. Co ciekawe, tego typu kroki przyjmowane są często ze zrozumieniem. Świadomość ciężkich czasów jest powszechna. Tym bardziej że są firmy, które w obliczu coraz trudniejszej sytuacji decydują się np. na nieprzedłużenie umów na czas określony. Są również decyzje o zwolnieniach. Nikt nie ma wątpliwości, że choć w danych makro nie widać wzrostu bezrobocia, dochodzi do wielu dramatycznych decyzji. Ludzie naprawdę tracą dziś pracę.
To najgorsza z punktu widzenia gospodarki konsekwencja obecnej sytuacji. Firmy rezygnują z inwestycji, odkładając je na lepsze czasy. Wysokie stopy procentowe nie zachęcają do zakupu na kredyt, czy brania w leasing nowych maszyn i urządzeń. Na inwestycje w nowe hale, czy zakłady produkcyjnie mogą pozwolić sobie dziś nieliczni. Zamiast tego coraz częściej zauważamy decyzje o ograniczeniu lub wstrzymaniu produkcji. A to złe wiadomości dla wszystkich: podwykonawców, budżetu państwa i rynku pracy.
Polskie firmy mogą otrzymać rekompensaty za wyższe ceny energii elektrycznej. Zgodnie z unijnymi zasadami, zgodę na taką pomoc państwa musiała wyrazić Komisja Europejskia.
Rekompensaty przeznaczone są dla tzw. przedsiębiorstw energochłonnych, a mają pomóc w pokryciu wyższych cen energii elektrycznej, które wynikają z z kosztów pośrednich emisji w ramach unijnego systemu handlu uprawnieniami do emisji CO2.
>>> Czy mogę zamknąć firmę z długami? Co się wtedy stanie z zadłużeniem?
Margrethe Vestager, wiceprzewodnicząca wykonawcza odpowiedzialna za politykę konkurencji, oświadczyła, że program o wartości 10 mld euro pozwoli Polsce zmniejszyć ryzyko ucieczki emisji gazów cieplarnianych w sektorach energochłonnych.
– Jednocześnie zachowane zostaną zachęty do opłacalnej dekarbonizacji polskiej gospodarki, zgodnie z celami Zielonego Ładu, a nadmierne zakłócenia konkurencji będą ograniczane – powiedziała Komisarz.
Polska poprosiła o zgodę na pomoc krajowym firmom na pokrycie części wydatków na energię elektryczną. Budżet pomocowy to 10 mld euro czyli ponad 45 mld złotych. Pomoc przedsiębiorstwom ma ograniczyć ryzyko tzw. „ucieczki emisji”. Chodzi o sytuację, w której firmy przenoszą produkcję do krajów, gdzie nie działa tak restrykcyjna jak w UE polityka klimatyczna.
>>> Wniosek o dodatek węglowy – jest formularz! Podajemy instrukcję wypełnienia
Firmy, które zużywają najwięcej energii otrzymają pomoc w wysokości maksymalnie 75 proc. poniesionych kosztów pośrednich emisji. W niektórych przypadkach maksymalna kwota pomocy może być jednak wyższa, aby ograniczyć pozostałe poniesione koszty pośrednie emisji do 1,5 proc. wartości dodanej brutto przedsiębiorstwa.
Żeby firma mogła otrzymać dofinansowanie, będzie musiała co najmniej 30 proc. zużywanej energii czerpać z odnawialnych źródeł energii. Trzeba to będzie potwierdzić gwarancją pochodzenia, umową zakupu odnawialnej energii albo posiadać instalację do samodzielnej produkcji energii elektrycznej ze źródeł odnawialnych. Jeśli nie uda się spełnić tych warunków, firma będzie zobowiązana do zainwestowania przynajmniej połowy kwoty dotacji w projekty, które znacznie ograniczą emisję gazów cieplarnianych
Gdy chcemy zbudować prywatny schron najpierw trzeba sprawdzić, czy potrzebne będzie pozwolenie na budowę schronu. Aktualnie prawo wylicza trzy rodzaje budynków: te, które wymagają pozwolenia na budowę, te które wymagają wyłącznie zgłoszenia i takie przy których ani zgłoszenie, ani pozwolenie nie jest potrzebne. Obiekty ochronne zlokalizowane na prywatnej działce nie są uregulowane prawnie, a trzeba pamiętać że przecież taki obiekt musi zapewnić bezpieczeństwo przebywających w nim osób.
Planując budowę schronu koniecznie trzeba pomyśleć w jaki sposób będzie zbudowany. Podstawą jest odpowiedź na pytanie dla ilu osób będziemy budowali schron. Najczęściej schron ma minimum 10 metrów kwadratowych. Kilkuosobowe schrony wymagają przynajmniej 100 metrów kwadratowych. Na koszt budowy wpływa też to, czy schron ma być tylko przystankiem na kilka dni, czy też będziemy w nim przebywać kilka tygodni lub miesięcy. Od tego zależy na przykład jaka toaleta w schronie będzie najlepsza i jakiej mocy generator prądu wstawić do schronu. Nie można też zapomnieć o wymianie powietrza. To niezbędne by dało się przebywać w schronie.
Schron trzeba wyposażyć w żywność i wodę. Najlepsze w tym celu będą artykuły o długim terminie przydatności do spożycia czyli makaron, ryż, kasza, a także różne konserwy.
W Polsce wciąż jest niewiele firm, które są w stanie przygotować schron. W przeciwieństwie do Amerykanów, czy sąsiadów z zachodu, polski rynek prywatnych schronów wciąż raczkuje. To wszystko powoduje, że klienci zainteresowani takimi produktami sięgają po ekipy z zagranicy. Gotowy bunkier kosztuje między 100 000 – 300 000 euro. Oczywiście górna granica może być znacznie wyższa i zależy przede wszystkim od tego, jak chcemy bunkier wyposażyć. Standardowy bunkier ma toaletę, awaryjne zasilanie i system wymiany powietrza.
Są schrony zasilane energią z sieci, są takie, które czerpią prąd z paneli słonecznych. Schron musi być też wyposażony w wodę i to nie tylko tę do picia ale również do higieny osobistej. Część osób instaluje w schronach wewnętrzny i zewnętrzny monitoring. Są i tacy, którzy decydują się na wirtualne okna. To specjalne ekrany, które pełnią rolę świateł, a jednocześnie sprawiają, że pomieszczenie jest bardziej przytulne.
Bunkier musi być jak najbardziej samowystarczalny. Generatory muszą mieć bardzo duże baterie albo musza być wyposażone w przenośne panele słoneczne.
Budowa schronu może być dobrym sposobem na ochronę przed zagrożeniem. Co jednak istotne, taki schron warto przygotować w tajemnicy. Chodzi bowiem o to, by niepowołane osoby nie poznały lokalizacji, a także wyposażenia schronu. W przeciwnym razie jego budowa okaże się totalnie bezużyteczna.
Przy okazji zamrożenia cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych, pojawiły się pytania, czy podobny mechanizm nie powinien zostać zastosowany wobec przedsiębiorstw. Szczególnie tych małych i średnich, które boleśnie odczuwają wzrost kosztów związanych z energią. Są firmy, które mówią wprost – dalszy wzrost cen energii spowoduje poważne problemy z płynnością, a także upadek wielu przedsiębiorstw. Czy rząd zamrozi ceny prądu dla firm? Wydaje się, że są już konkretne rozwiązania. Propozycja kwot jest już na rządowym stole.
Na stole jest propozycja, by cena za MWh dla małych i średnich firm, a także odbiorców wrażliwych wyniosła 785 złotych – wynika z zapowiedzi premiera Mateusza Morawieckiego po wtorkowym (11.10) posiedzeniu rządu. Swoją propozycję przedstawił w czasie konferencji prasowej.
Z kolei minister rozwoju i technologii Waldemar Buda dodał, że pewnym ograniczeniem są przepisy unijne. O ile rząd chciałby zamrozić każdą megawatogodzinę zużytą przez firmy, przepisy UE mówią o limicie 90 procent wykorzystanej energii. Teraz wiele zależy od Komisji Europejskiej, czy zdecyduje się utrzymać ten warunek.
Zamrożenie cen w tyn wariancie ma dotyczyć już podpisanych umów między firmami a dostawcami energii elektrycznej – informuje szef resortu rozwoju. Ministerstwo ma świadomości, że są firmy, które takie kontrakty już zawarły. W wielu przypadkach mówimy jednak o wysokich cenach w takich umowach. Przyjęcie odpowiednich regulacji spowoduje, że od 1 stycznia 2023 r. ceny dla firm będą z automatu ograniczone do poziomu wyznaczonego przez państwo. To oznacza, że także w takich wypadkach firmy nie zapłacą ponad ten poziom, wynika z wyjaśnień ministra Budy.
Rząd wraca także do tematu zamrożenia cen energii dla gospodarstw domowych. Wiadomo, że ministrowie pochylili się nad problemem tych rodzin, które przekroczą ustalone limity. Przypomnijmy, wynoszą one od 2 do 3 MWh. Rada Ministrów proponuje, by gospodarstwo, które przekroczy ustawową granicę, za dodatkowy MWh zapłaci nie więcej niż 699 złotych – poinformował Morawiecki.
Zapowiedź pomocy dla przedsiębiorców w dobie kryzysu energetycznego padła akurat podczas… spotkania z premiera z samorządowcami. Obietnice adresowane do biznesu szybko jednak trafiły do mediów i rozpaliły wyobraźnię dziennikarzy i komentatorów. O konkretnych działaniach wiemy jednak niewiele. Premier zapowiedział właściwie specjalne ceny prądu dla MŚP, a dokładnie rzecz biorąc ulgową taryfę dla małych i średnich firm.
Z wpisu KPRM na Twitterze wynika, że jednak, że państwo ma sfinansować odpowiednią bonifikatę dla firm w przypadku podwyżek cen energii. Dokładny wpis Kancelarii Premiera brzmi „Dzięki silne finansów publicznych możemy zaproponować dla przedsiębiorców specjalną taryfę, która znacząco złagodzi podwyżki cen”.
Premier @MorawieckiM w #KPRM: Dzięki sile finansów publicznych możemy zaproponować dla przedsiębiorców specjalną taryfę, która znacząco złagodzi podwyżki cen.
— Kancelaria Premiera (@PremierRP) October 6, 2022
Trudno jednak oczekiwać, że będzie to zamrożenie cen. Taki zabieg, nieco wzorem pomocy, jaką otrzymają rodziny, będzie zastosowany w przypadku wrażliwych odbiorców np. szpitali, instytucji kultury czy samorządów. Rząd obawia się, że podwyżki energii elektrycznej uderzą w gminy, powiaty oraz podmioty przez nie prowadzone. Można się spodziewać, że rząd będzie próbował stworzyć mechanizm dopłat do rynkowych cen, co może się odbyć przez różnego rodzaju „zakładki budżetowe”.
Premier @MorawieckiM: Kwestia specjalnej taryfy dla samorządowców - w ramach nowego schematu postaramy się wam zapewnić dużo tańszy prąd niż ten, który był proponowany. Będzie specjalna taryfa dla małych i średnich przedsiębiorstw - szczegóły zaprezentujemy w przyszłym tygodniu.
— Kancelaria Premiera (@PremierRP) October 6, 2022
Na konkrety w sprawie pomocy przedsiębiorcom trzeba będzie jeszcze poczekać. Problem w tym, że wiele firm już teraz stoi w obliczu drastycznego cięcia kosztów, a nawet ograniczenia produkcji. „Z trzech pieców, pracuję dzisiaj na jednym i nie mam pojęcia kiedy zacznę znów pracować na sto procent. Przy tych cenach jest to niemożliwe” – powiedział w rozmowie z Magazynem Firma właściciel jednej z piekarni w województwie łódzkim.
Podobne problemy raportują dziś pracodawcy z różnych branż w całym kraju. Spora część, tylko z powodów wysokich cen energii znalazła się na krawędzi bankructwa.
Stopy procentowe bez zmian. Podczas posiedzenia 5 października 2022 r. Rada Polityki Pieniężnej zdecydowała o przerwaniu trwającej od roku serii podwyżek stóp. To sprawiło, że spodziewanej, 12 z rzędu podwyżki nie będzie, a takiego rozwiązania spodziewali się ekonomiści. To dobra informacja dla kredytobiorców, którzy nie muszą spodziewać się kolejnego, radykalnego wzrostu rat kredytów hipotecznych.
CZYTAJ TAKŻE: Domy pow. 70 m2 bez pozwolenia na budowę?
Poniżej prezentujemy stopy procentowe obowiązujące po decyzji Rady Polityki Pieniężnej:
Decyzja Rady Polityki Pieniężnej zaskoczyła ekonomistów. Biorąc pod uwagę rekordowy, wstępny odczytu inflacji za wrzesień 2022 (17,2%) podwyżka wydawała się nieunikniona, a zdaniem niektórych analityków - pewna. Z drugiej strony Rada Polityki Pieniężnej podejmując decyzję o ewentualnej podwyżce musi brać pod uwagę także inne zmienne - np. kondycję polskiej gospodarki, a także zagrożenie spowolnieniem.
Koniec cyklu nie oznacza jednak, że na kolejnym, listopadowym posiedzeniu stopy procentowe nie będą podniesione. Wszystko zależy od kolejnych danych, a w szczególności o dynamice wzrostu cen.
Jak zauważa Jarosław Sadowski z Expandera, w ostatnim czasie obserwowaliśmy wzrost wskaźnika WIBOR, a zatem raty i tak wzrosną, choć nie w takiej skali jak w przypadki podwyżki stóp. A jak to wyglądało do początku cyklu podwyżek?
"W przypadku kredytu na 300 000 zł na 25 lat z marżą 2,21%, który został przyznany we wrześniu
2021 r., rata wzrosła z początkowego poziomu 1 337 zł do 2 582 zł. Oznacza to wzrost o 93%.
Choć kredytobiorcy płacą dużo wyższe kwoty, to dług jest spłacany znaczenie wolniej. Dla przykładu
przy początkowej racie 1 337 zł, zadłużenie było pomniejszane o 727 zł kapitału. Odsetki wynosiły
610 zł więc stanowiły mniej niż połowę raty. Z koeli choć rata 2 582 zł jest dużo wyższa, to po jej
zapłacenia zadłużenie spada tylko o 273 zł. Pozostała część raty to odsetki, które stanowią aż 89%
raty. Dlatego też w obecnej sytuacji wyjątkowo opłaca się nadpłacać kredyt hipoteczny. Cała kwota
nadpłaty pomniejszy bowiem zadłużenie i dzięki temu kolejne raty będą niższe lub okres spłaty
zostanie skrócony"
Jarosław Sadowski dodaje, że w przypadku podobnego kredytum na okres 27 lat, lub dłuższy, raty są obecnie ponad dwa razy większe niż rok temu.
Zamrożenie cen prądu staje się faktem. Sejm większością 414 posłów wobec 1 głosu przeciw i 26 wstrzymujących się, przyjął ustawę, która pozwoli na sporą ulgę w rachunkach za energię elektryczną dla gospodarstw domowych. Warto nadmienić, że w tym wypadku mamy do czynienia z ekspresową procedurą legislacyjną. Minęło zaledwie kilkadziesiąt godzin od przyjęcia projektu tej ustawy przez rząd. Teraz nowy akt prawny trafi do rozpatrzenia przez Senat.
Szczegółowe poziomy zamrożenia cen energii elektrycznej dla konsumentów wyszczególniliśmy w poniższej infografice. Pomysł polityków sprowadza się do tego, aby w przyszłym roku gospodarstwa domowe nie zapłaciły wyższych rachunków za prąd, ale do określonego limitu.
Najwięcej rodzin skorzysta z limitu do 2.000 kWh. Czyli jeśli ktoś zużyje np., 1.998 kWh może być pewien stałej ceny. Jeśli na jego liczniku pojawi się 2.001 kWh – to za ten jeden kilowat ponad limit zapłaci według rynkowych taryf obowiązujących w 2023 roku.
Nieco wyższy limit, bo 2.600 kWh będzie obejmował te gospodarstwa domowe, w których funkcjonują osoby ze stwierdzoną niepełnosprawnością. Z kolei rodziny posiadające Kartę Dużej Rodziny mogą liczyć na najwyższy pułap sięgający 3.000 kWh. Również w tych przypadkach wyższe stawki będą obowiązywały dopiero po przekroczeniu limitu i za każdy przekroczony kilowat. Ministerstwo Klimatu i Środowiska szacuje, że cała operacja zamrażania cen prądu będzie kosztowała państwo 23 miliardy złotych.
Dodajmy, że preferencje dotyczą tylko posiadaczy taryfy „G”. To oznacza, że w przypadku przedsiębiorców, posiadających dedykowaną taryfę, o żadnym zamrożeniu nie może być mowy. No, chyba że ktoś prowadzi mikrofirmę na zasadzie pracy zdalnej i to z własnego domu.
CZYTAJ TAKŻE: Podatek od nadmiarowych zysków. Która firma go zapłaci?
Omawiany projekt ustawy zawiera także zapis o „dodatku elektrycznym”, który będzie przeznaczony dla tych gospodarstw, które zużywają prąd do ogrzewania. Mowa tutaj, chociażby o właścicielach pomp ciepła. W ich przypadku bonus od państwa może wynieść nawet 1.500 złotych.
Dokładnie rzecz biorąc, standardowa wysokość dodatku elektrycznego będzie wynosiła 1.000 złotych. Jednak jeśli roczne zużycie energii przekracza 5 MWh, wówczas doliczone zostanie dodatkowe 500 złotych państwowej pomocy. Ten mechanizm ma dotyczyć około 800 tys. gospodarstw domowych. Koszt dodatku elektrycznego dla państwa szacowany jest na 1 mld złotych.
Na początku zaznaczmy dwie uwagi. Informacje, na których opieraliśmy się, pisząc ten artykuł, dotyczą danych opublikowanych przez Główny Urząd Nadzoru Budowlanego za I połowę 2022 roku. II połowa może przynieść (i zapewne przyniesie) dużo gorsze odczyty. Wpływ na to z pewnością mają wysokie koszty kredytów, materiałów, pracy. I co do tego nie mamy wątpliwości. Nie chcemy odczarowywać złej sytuacji. Faktycznie – budowlanka hamuje. Jednak dane za I połowę 2022 roku, choć są dużo gorsze niż w I połowie 2021 r., nie są pod niektórymi względami, aż tak złe jak w I połowie pandemicznego roku 2020. Postanowiliśmy pokazać, jak sektor budowlany zachowywał się w pierwszym półroczu, zestawiając to z całkiem świeżą historią. Krótkiego boomu z 2021 r. i pandemii z 2020 r.
Jak informuje Główny Urząd Nadzoru Budowlanego (GUNB), w pierwszej połowie 2022 roku organy wydały 84.909 decyzji o pozwoleniu na budowę. Łącznie, mowa o 108.920 obiektach budowlanych.
W analogicznym okresie bardzo dobrego dla budowlanki 2021 roku było to 105.195 pozwoleń dla 128.631 obiektów. Różnica jest więc bezdyskusyjna i pokazuje hamowanie inwestycji, co przekłada się na całą branżę. To oznacza, że porównując pierwsze półrocze 2022, do pierwszego półrocza 2021 mówimy o spadku na poziomie 19,3%!
To zerknijmy jeszcze na „pandemiczny” rok 2020. Dla ułatwienia, również na pierwsze półrocze. Wówczas wydano wprawdzie więcej pozwoleń – 89.301, ale dla mniejszej liczby obiektów – 104.816. Co pokazują nam te dane? To, że katastrofy JESZCZE nie ma. Plany, przynajmniej te na papierze, wyglądają lepiej (liczba obiektów), niż 2 lata temu.
CZYTAJ TAKŻE: Zakup nieruchomości w czasach wysokiej inflacji
Pamiętajmy, że pozwolenia z 2020, 2021, a tym bardziej z 2022 roku dotyczą w znakomitej części inwestycji, które jeszcze trwają. Są na różnym etapie. Ale na każdym odcinku prac zarabia jakaś firma z branży – może to być wznoszenie murów, konstrukcja dachu, montaż okien, wykończeniówka. Pieniądze z rynku nie wyparują tak szybko, choć zdecydowanie będzie ich mniej. To odbija się na cenach niektórych produktów i usług, ale to już temat na zupełnie inny artykuł.