Używany telefon może być dobrą alternatywą dla tych, którzy nie lubią przepłacać. Niezależnie czy jesteśmy fanami systemu Android, czy iOS i lubimy używać telefonów z bardzo wyśrubowanymi specyfikacjami, zawsze musimy się liczyć z wysoką ceną. Dla wielu osób o skromniejszym budżecie jest to często granica nie do pokonania. Choćby z tego powodu cały czas kwitnie rynek używanych telefonów komórkowych, które można kupić za mniej niż połowę pierwotnej wartości.
Niestety współczesna elektronika nie jest trwała. Kupując używany telefon, nie wiemy, w jaki sposób był on używany. Trudno spodziewać się, że egzemplarz, na którym poprzedni właściciel godzinami pokonywał kolejne poziomy w wymagających sprzętowo grach, lub który był używany w trudnych warunkach – np. do surfowania po internecie w wannie - był równie trwały jak telefon prosto z salonu. Co do tego nikt nie ma złudzeń.
Jedynym (podkreślmy to jeszcze raz – JEDYNYM) atutem używanego smartfona jest jego cena. I nic poza tym. Chyba że ktoś doda do tego względy sentymentalne, ale to chyba dotyczy promila użytkowników.
Żywot telefonu nie kończy się w momencie, w którym przestaje on działać i trafia do kontenera na elektrośmieci. Producenci często po 3 latach decydują się na wstrzymanie dostarczania cennych aktualizacji systemowych, które są jednym z fundamentów bezpiecznego korzystania z telefonu. Zatem jeśli kupujemy 2-letni telefon, musimy mieć świadomość, że jego system aktualizowany będzie jeszcze przez kilkanaście miesięcy. Potem korzystanie z niego nie będzie już bezpieczne. Warto odpowiedzieć sobie na pytanie, czy opłaca nam się kupować telefon na rok, lub krócej?
Czasem ten sam model telefonu, może bez zarzutu działać 4 lata, a czasem psuje się o wiele szybciej. W dużej mierze zależy to od sposobu korzystania ze smartfona. Jeżeli sprzęt narażano na działanie wilgoci lub pyłu, zapewne jego żywotność będzie krótsza. I nawet jeśli jest to model wodoszczelny, trudno oczekiwać, by po kilkunastu miesiącach intensywnego użytkowania zachował pierwotną szczelność układu, deklarowaną przez producenta.
Jeśli kupujesz używany sprzęt, jedyna adnotacja to opis „telefon posiada normalne ślady użytkowania”. Trzeba przyznać, że taka charakterystyka niewiele nam mówi o jego faktycznym stanie. No, może poza tym, że nie jest ekstremalnie poobijany. O ile mamy taką możliwość, obejrzyjmy dokładnie egzemplarz, najlepiej na żywo. Zdjęcia w internecie nie oddadzą takich detali, jak zabrudzone gniazdo ładowania, matowe przetarcia na wyświetlaczu, czy płytkie rysy na obudowie.
Tak jak w „Małym Księciu” - „To, co najważniejsze nie jest widoczne dla oczu” tak samo nie jesteśmy w stanie ocenić np. stopnia zawilgocenia wnętrza, które zawsze wyniszcza powoli elektronikę. Nie sprawdzimy także pozostałej wydajności baterii. Co nam po telefonie, którego praktycznie nie można odłączyć od ładowarki?
Zanim zdecydujemy się na konkretny model z rynku wtórnego, poczytajmy opinie użytkowników w internecie. Jeśli odkryjemy w ten sposób, że wiele osób miało z nim techniczne problemy już po roku do zakupu, istnieje duże prawdopodobieństwo, że dwuletnim egzemplarzem nie pocieszymy się zbyt długo. Po drugie, sprawdźmy, planowane aktualizacje oprogramowania. Jeśli w internecie znajdziemy informację, że na dany model nie ściągniemy już nowszego Androida, powinniśmy dobrze się zastanowić. Może to oznaczać, że producent telefonu skazuje model na powolną, technologiczną śmierć. Wtedy warto pomyśleć nad nieco młodszym, choć być może gorzej wyposażonym modelu.
Prawdą jest, że niektóre dwuletnie flagowce, mogą pochwalić się parametrami, które nadal prześcigają budżetowe, nowe rozwiązania. Warto jednak przyjrzeć się tzw. telefonom średniopółkowym. Czasem fabrycznie nowy telefon, o całkiem przyzwoitych parametrach można kupić za naprawdę atrakcyjną sumę. Jeśli dodamy do tego wyposażenie w moduł 5G oraz dwuletnią gwarancję, wybór może wydawać się oczywisty.