Organizacja skromnej firmowej wigilii na stołówce zakładowej zaczynała się od kosztów rzędu 30-50 złotych od „talerzyka”. Mowa o spotkaniach przy opłatku z niewielkim poczęstunkiem i skromnym kolędowaniem. Jeśli odbywały się one w godzinach pracy, do pełnych kosztów należało doliczyć ok. 2-3 godzinny przestoju.
CZYTAJ TAKŻE: Pomoc świąteczna. Firmy mniej angażują się w przedświąteczną pomoc. „Sami mamy problemy”
Wiele firm, łączyło tego typu okazje z działaniami integracyjnymi organizując szersze eventy, czasem z udziałem mniej lub bardziej znanych artystów, klimatycznym oświetleniem w wynajmowanych salach bankietowych np. w hotelach.
Budżet takich imprez sięgał czasem kilkuset złotych od osoby, doliczając do tego np. koszty transportu, upominków itd. Dodajmy, że organizacja tego typu wydarzeń od wielu lat była stałą pozycją w budżetach integracyjnych wielu przedsiębiorstw, niezależnie od ich wielkości. Teraz pieniądze pozostaną w kasie.
Oszczędności po stronie firm oznaczają ogromne problemy dla firm, dla których grudzień i styczeń były okresem żniw i bardzo intensywnej pracy. Oprócz wspomnianych wigilii, dochodziły przecież zabawy karnawałowe dla dzieci pracowników, które organizowane były czasem z ogromnym rozmachem.
CZYTAJ TAKŻE: Ryczałt 2021 – nowe zasady. Tabela limitów i stawek. Dla kogo ryczałt?
W przypadku tych drugich imprez, istotną rolę odgrywały budżety Zakładowych Funduszy Świadczeń Socjalnych, z których finansowane były paczki ze słodyczami czy zabawkami dla najmłodszych.
Na przełomie lata i jesieni, wiele firm zajmujących się organizacją tego typu wydarzeń, bardzo liczyło na świąteczny sezon, który mógł być szansą na odbicie się po fatalnym 2020 roku.
W branży panował ostrożny optymizm. Klienci podpisując umowy zastrzegli sytuację, w której z powodu pandemii wydarzenie nie dojdzie do skutku. W sierpniu czy we wrześniu mało kto brał jednak taki scenariusz pod uwagę. Październik przyniósł jednak dramatyczny wzrost zachorowań. Pod koniec miesiąca, wiele firm już zdecydowało – spotkania świątecznego w tym roku będzie.
CZYTAJ TAKŻE: Czy zawieszenie działalności gospodarczej się opłaca?
Jak mówi pan Jakub pracujący dla firmy kateringowej w Łódzkiem, co roku w sezonie przedświątecznym pracował dla tych samych klientów.
- To wystarczało. Kalendarz i tak był wypełniony po brzegi. W tym roku kluczowy był ostatni tydzień października, kiedy nasi klienci jeden po drugim zgłaszali, że tym razem nic z tego nie będzie. Dawaliśmy sobie jeszcze czas na ostateczną decyzję, jednak niczego to nie zmieniło. Imprezy odpadły. W grudniu nie mamy praktycznie niczego, poza kilkoma dostawami w reżimie sanitarnym – powiedział.
Zdaniem psychologów biznesu, świąteczne spotkania integracyjne miały w sobie coś szczególnego, co wyróżniało je od innych. Świąteczna atmosfera dodatkowo spajała zespół, a zakorzeniona w kulturze rodzinność tych świąt oraz okazja do wybaczania była dodatkowymi czynnikami integrującymi pracowników.
Jeśli do tego dochodziło dobrze przygotowane „słowo” od szefa, były to zawsze doskonale zainwestowane pieniądze. Oczywiście są też firmy, gdzie wigilie zawsze wychodziły sztucznie, a niektórzy pracownicy woleli znaleźć dziesiątki powodów by w nich nie uczestniczyć.
To także w opinii specjalistów był sygnał, że należy zmienić strategię HR, mocno popracować nad zespołowością i być może przebudować lub zreorganizować załogę. Teraz takiej okazji nie będzie.
Wobec aktualnej sytuacji wiele firm ograniczy się pewnie do krótkiego mailingu z życzeniami, lub drobnych upominków od szefa. To zawsze miły gest, który sprawia, że przywrócona zostanie choć część świątecznej atmosfery w zakładzie. Są jednak firmy, które już zapowiedziały, że w związku z brakiem świątecznego spotkania w tym roku, kolejne (o ile pozwoli na to sytuacja) odbędzie się z większym rozmachem. Trudno deklaratywnie odbierać takie decyzje, tym bardziej, że dla wielu branż nadchodzi bardzo trudny rok. Oby tylko nie znalazły się w takim „oku cyklonu” jak ma to miejsce obecnie z branżą eventową i kateringową.