Nazwa wspomnianej ustawy przyjętej przez Sejm brzmi w pierwszej chwili niewinnie. Mowa o ustawie o zmianie ustawy o transporcie drogowym, ustawy o czasie pracy kierowców i zmianie innych ustaw. Faktycznie, taka legislacyjna kumulacja wprowadza do polskiego prawa Pakiet Mobilności – informuje Związek Transport i Logistyka Polska.
Środowisku przewoźników udało się dotrzeć do senatorów, by Ci wprowadzili pewne poprawki do nowej ustawy. Część przeszła także ostateczne głosowanie w Sejmie. Niestety upadła propozycja wprowadzenia abolicji za ewentualne błędy w początkowym okresie obowiązywania nowego prawa – czytamy na tlp.org.pl. Strach przed karami jest potężny – słyszymy od przedstawicieli transportu.
Czytaj także: Pakiet mobilności 2022. Koniec hegemonii polskiego transportu?
Nowości, które wprowadza pakiet od 2 lutego 2022 roku zakładają, że kierowca, który wykonuje transport międzynarodowy na terenie wspólnoty powinien zarabiać tyle samo, co kierowca danego kraju Unii Europejskiej. To oznacza, że jeśli Twój kierowca jedzie autostradą A12 przez Niemcy, powinien być od Świecka wynagradzany tak jak jego niemiecki kolega.
Problem w tym, że o ile generalna zasada wydaje się prosta, to przepisy, które ją wprowadzają już nie bardzo. Ale po kolei...
Wchodzące w życie już 2 lutego polskie przepisy wiele zmieniają w wyliczaniu wynagrodzeń kierowców samochodów ciężarówek. W tym samym momencie w prawie unijnym zacznie obowiązywać wspomniany Pakiet Mobilności. U jego fundamentów znalazły się się silne apele o zwiększenie konkurencyjności w Unii Europejskiej. Przedsiębiorcy ze „starej UE” dostrzegali „zagrożenie” ze strony przewoźników ze wschodniej części wspólnoty. Niska płaca minimalna np. w Polsce to bowiem dodatkowe paliwo dla firm znad Wisły – tłumaczyli przedstawiciele branży z zachodniej części Unii.
Nowe prawo zobowiązuje m.in. do zgłaszania kierowców w innych krajach. Przeobrażeniu ulegnie też sposób naliczania ich wynagrodzeń. Wszystko w myśl zrównania szans na wspólnym europejskim rynku.
Przed Pakietem Mobilności, już dawno pojawiło się sporo obaw. Wiele firm mówiło wprost – nasza konkurencyjność na unijnym rynku może stanąć przed potężnym znakiem zapytania. Warto przy tym pamiętać, że polski transport kołowy to druga siła na unijnym rynku. Tym razem jednak silna branża, może stracić pazur. Wyższe koszty, to dla niektórych droga do załamania. Szczególnie w tych firmach, w których w ostatnim czasie pojawiły się np. problemy z długami. Na domiar złego w Europie drożeje paliwo. Tabelki w excelu zaczynają puchnąć.
Nowością jest likwidacja diet i ryczałtów. Przypomnijmy, dotąd nie podlegały one oskładkowaniu. Teraz wchodzą w skład „głównego” wynagrodzenia. Firmy zdawkowo mówią o istotnym wzroście kosztów zatrudnienia. Zastanawiające jest jednak to, że wiele z nich ma problem ze… zrozumieniem nowych przepisów i wprowadzeniem ich w życie. Czy firmy nie mogły się przygotować do zmian, tym bardziej że hasło Pakiet Mobilności elektryzował branże jeszcze w poprzedniej dekadzie? Najwyraźniej nie. Jak podaje Money.pl, wiele firm przyznaje się, że nie do końca posiada wiedzę, jak przebrnąć przez gąszcz nowych rozwiązań. Niektórzy przedsiębiorcy, cytowani przez ten portal porównują powstały właśnie chaos z… Polskim Ładem.
Wyjaśnijmy samo pojęcie kabotażu. Jest to przewóz wykonywany samochodem zarejestrowanym w innym państwie (lub firmę z innego państwa) niż kraj wykonywania usługi. Czyli np. samochód zarejestrowany w Poznaniu z polskim kierowcą świadczy usługi np. we Francji czy Belgii. Nowe prawo mówi wprost: kabotaż tym samym pojazdem nie będzie możliwy przez cztery dni od momentu zakończenia ostatniego takiego przewozu.
To spora zmiana, która stawia pod znakiem zapytania sens prowadzenia tego typu usług. To doskonała informacja dla miejscowych przewoźników, którzy nie będą musieli się martwić o konkurencję ze wschodu. Krytycy tego rozwiązania wskazują jednak na podważenie jednego z filarów UE, czyli idei wspólnego rynku.