Kilka miesięcy temu pisaliśmy w Magazynie Firma o tym, jak sieć Dino zdobywa Polskę lokalną. Już wtedy dane robiły wrażenie, lecz w świetle najnowszych statystyk stały się nieaktualne. Gdyby nanieść na mapie Polski, miejsca ze sklepami Dino szybko odkrylibyśmy, że w wielu powiatach potrzebna byłaby zdecydowanie inna skala. Punkty zdawałyby się nachodzić na siebie. Wystarczy wejść na Google Maps i wpisać frazę „Sklep Dino” i przybliżyć interesujący nas obszar. Cała przestrzeń zaroi się od czerwonych pinezek.
Są miejscowości, w których handel opiera się na lokalnym handlu w sklepie za rogiem. Najbliższa Biedronka, czy Lidl oddalone są o kilkanaście kilometrów. Paliwo jest coraz droższe. Podróże na zakupy mniej opłacalne. I nagle w miejscu, gdzie był pusty plac, szpecąca okolicę rudera, lub sklep GS, pojawia się nowiutkie Dino. Sklep architekturą nie odbiega od miejskich marketów. Od frontu pojemny parking , wewnątrz artykuły w przeróżnych cenach – ale również promocyjnych. Nie oszukujmy się – Dino zmieniło wizerunek nie tylko wielu miast, ale także wsi. Nie tylko tych z siedzibą gminy. Również tych, które dotąd nie były w stanie zameldować się w arkuszach z planami dużych sieci handlowych. Aż przyszedł biznes Tomasza Biernackiego.
Aż trudno uwierzyć, wszystko zaczęło się w 1999 roku od jednego sklepu Dino w Wielkopolsce. Po jedenastu latach było ich już 100. Trzy lata później w 2013 roku licznik wskazywał 300 placówek. Pierwsza pięćsetka „pękła”w ciągu kolejnych lat. Niemal geometryczny postęp robi wrażenie. Jego przypieczętowaniem był debiut na warszawskim parkiecie GPW w 2017 r. Dziś, wg danych za pierwszy kwartał 2022 roku sieć liczyła… 1880 sklepów. Tylko w pierwszych trzech miesiącach tego roku przybyło ich 66. Dino chwali się „wzrostem liczby wizyt klientów w sklepach Dino o 32 proc. w stosunku do I kw. 2021 r. oraz wzrostem obrotów o 39,6 proc., do 3,85 mld zł, przy wzroście sprzedaży like-for-like, czyli w sklepach istniejących od ponad roku, o 20,4%.”
Według Tygodnika „Wprost” Tomasz Biernacki jest dziś najbogatszym Polakiem z majątkiem szacowanym na ponad 15 mld złotych. Tak oto, tajemniczy dla opinii publicznej miliarder przegonił stałych bywalców czołówki rankingu – Michała Sołowowa oraz Zygmunta Solorza-Żaka.
Wraz z nim wzbogacili się ci, którzy kupili akcje Dino w momencie debiutu pięć lat temu. Tak sieć z czerwonym świecącym logotypem stała się w branży jednym z najszybszych „drapieżników”. Co ważne, wcale nie prehistorycznych. DINOzaurem z pewnością nie jest.