Kataklizm, jaki uderzył w krajową turystykę, nie poturbował firm w jednakowy sposób. Gorzej zderzenie z pandemiczną rzeczywistością zniosło południe kraju, nastawione na zimowy biznes. Ferie, których w zasadzie nie było i długa lista zakazów sprawiły, że miniony sezon zimowy Górale szybko spisali na straty i pewnie chcieliby o nim jak najszybciej zapomnieć.
Z drugiej strony jest polskie wybrzeże z bałtycką plażą, smażoną rybką i paragonami grozy, które w ostatnie lato nie odczuło szczególnie koronawirusowego uderzenia. Zmieniły się może zasady wydawania posiłków w ośrodkach wypoczynkowych, pojawił dystans w knajpkach. Jednak lato było udane, o czym świadczą chętnie fotografowane przez fotoreporterów zapełnione plaże i parawanowe wojny między miłośnikami pomorskiej riwiery.
Choćby dlatego analizując dane dotyczące kondycji branży, trzeba brać poprawkę, uwzględniającą lokalizację oraz termin wysokiego sezonu. Ogólnie rzecz biorąc zadłużenie branży turystycznej wzrosło w ciągu ostatniego roku aż o 30%. Można przyjąć, że ten wynik w górę ciągnęły zimowe kurorty, a końcowy odczyt złagodziła sytuacja w letniej turystyce.
Krajowy „Rejestr Długów BIG S.A. zlecił pracowni IMAS International badanie na temat wakacyjnych planów Polaków. Wynika z niego, że zdecydowana większość z nas skorzysta z wakacji i pojedzie na urlop. Zdecydowana większość wczasowiczów, bo aż ¾ zdecyduje się na wypoczynek w Polsce. Z kolei 1/6 planuje wakacje i w kraju, i za granicą. Dla 8 procent będą to wyłącznie wczasy w innym kraju.
To dobra informacja, bo branża głodna jest przychodów. Zamrożone na długie miesiące hotele oraz zamknięta przez kawał czasu gastronomia, nie mają wyjścia – będą walczyć o klientów. Każde zajęte miejsce będzie na wagę złota, by ograniczyć rozmiary pandemicznych strat.
Ciekawie wygląda odpowiedź 23% ankietowanych, którzy twierdzą, że wakacje spędzą w kraju, bowiem chcą pomóc krajowemu biznesowi. To dość duży odsetek osób, które w kwestii organizacji urlopu kierują się gospodarczym patriotyzmem.
Patrząc na dane KRD, jest co ratować. Jak zaznacza firma, od pojawienia się pierwszego przypadku koronawirusa w Polsce do początku czerwca 2021, zadłużenie sektora wzrosło dokładnie o 29 procent. W podobnym stopniu przyrost ten dotyczy agentów, pośredników jak i organizatorów wyjazdów. „Na największe kwoty zalegają z płatnościami przedsiębiorstwa turystyczne z województw małopolskiego (5,7 mln zł), mazowieckiego (4 mln zł) oraz śląskiego (2,1 mln zł) i pomorskiego (2 mln zł)”. W kontekście tego, o czym napisaliśmy przed chwilą, nie dziwi bardzo zły wynik Małopolski. Ale widać też, że również na Pomorzu sytuacja, choć nie dramatycznie, ale jednak uległa pogorszeniu.
Komentatorzy aktualnej sytuacji gospodarczej zwracają uwagę, że dość mocną motywacją do planowania wczasów w Polsce może być rządowy bon turystyczny, z którego część osób już skorzystała. Mowa o wczasowiczach, których urlop przypadał w drugiej części ubiegłego lata, bowiem PBT ruszył de facto 1 sierpnia. Do tej pory Polacy aktywowali niemal 1,8 mln bonów. Wykorzystali jednak „tylko” 440 mln złotych. To pokazuje, że wyłącznie aktywowane ale niezrealizowane bony, dają nadzieję na 900 mln złotych, które mogą zostać wpompowane do rodzimej turystyki.
Zakładając, że wszyscy uprawnieni skorzystają z bonów, można założyć, że w powietrzu wisi 3,5 mld złotych, które dla wielu firm mogą oznaczać złapanie cennego oddechu, w postpandemicznej i przytłaczającej rzeczywistości.