Z jednej strony, sytuacja wydaje się prosta. Jeśli pojawi się czwarta fala zachorowań, a władze znów będą chciały zamknąć część gospodarki, wystarczy pokazać np. że np. wszyscy pracownicy danej firmy (albo ich większość) zaszczepili się w ramach Narodowego Programu Szczepień, spełniając zalecania rządu. Tym samym tropem poszła Konfederacja Lewiatan zrzeszająca pracodawców z całego kraju.
„Warto więc rozważyć wprowadzenie takich rozwiązań, które mogą być pomocne w walce z pandemią. Może pracownicy powinni informować swojego pracodawcę czy zostali już zaszczepieni przeciwko COVID-19. Dotyczy to przede wszystkim pracy w firmach, gdzie nie ma możliwości zorganizowania pracy zdalnej” – czytamy w komunikacie Lewiatana.
Problem w tym, że sprawa, choć wydaje się łatwa, jest właściwie niewykonalna z punktu widzenia ostatnich interpretacji dobrze znanego nam wszystkim Ogólnego Rozporządzenia o Ochronie Danych Osobowych, czyli RODO.
Pomysł Lewiatana oraz pewnie wielu innych pracodawców „wyjaśnił się” przy okazji zupełnie innej sprawy. Kilka dni temu Urząd Ochrony Danych Osobowych, czyli UODO wypowiedział się na temat wyłączenia zaszczepionych z limitu uczestników w imprezach. Z przedstawionej wykładni wynika, że można ją zastosować także do zbierania informacji o zaszczepionych w firmie. Wydaje się, że w tej kwestii przepisy wydają się jasne.
Pozwolimy sobie w tym miejscu na obszerne cytaty z komunikatu UODO, który dobrze wyjaśnia, w czym tkwi problem.
„Ponieważ informacje o zaszczepieniu są danymi dotyczącymi zdrowia, to stanowią szczególną kategorię danych osobowych, o której mowa w art. 9 ust. 1 RODO. Ich przetwarzanie jest objęte ściślejszą ochroną i dopuszczalne oraz legalne po spełnieniu przynajmniej jednej z przesłanek określonych w ustępie 2 powołanego przepisu”.
Sprawa może jednak przypominać zamieszanie związane np. z mierzeniem temperatury przy wejściu na teren zakładu. W tym jednak przypadku sprawa zdaje się być poważniejsza.
„Przetwarzanie szczególnych kategorii danych jest więc dopuszczalne m.in. wówczas, gdy jest to niezbędne ze względów związanych z interesem publicznym w dziedzinie zdrowia publicznego, takich jak ochrona przed poważnymi transgranicznymi zagrożeniami zdrowotnymi lub zapewnienie wysokich standardów jakości i bezpieczeństwa opieki zdrowotnej oraz produktów leczniczych lub wyrobów medycznych, na podstawie prawa Unii Europejskiej lub prawa państwa członkowskiego, które zawierają odpowiednie, konkretne środki ochrony praw i wolności osób, których dane dotyczą, w szczególności tajemnicę zawodową (art. 9 ust. 2 lit. i RODO)”.
Tu pojawia się więc pytanie, czy pod „interes publiczny” można podciągnąć budowę bazy, która zapewni urzędników sanepidu, inspekcję pracy i inne służby, że oto firma jest bezpieczna w zderzeniu z koronawirusem i nie musi być zamykana w ramach lockdownu...
W myśl tych przepisów, nie można poprosić pracownika, by pojawił się w pracy z Unijnym Certyfikatem Covid-19 wydawanym po pełnym zaszczepieniu. Wiele wskazuje na to, że choć zaszczepiony może go okazywać kiedy i gdzie chce, nie działa to w drugą stronę – nie można go poprosić o przedstawienie takiego dokumentu.
Pomysł Lewiatana wydaje się więc, póki co, nierealny, chyba, ze władze pójdą za ciosem i uchwalą w tej materii bardziej precyzyjne przepisy.