Windykacja nie zawsze jest przyjemna. A na pewno nie tak jak praca kontrolera lotów. A ponieważ inspiracji do działania w biznesie można szukać wszędzie, to zupełnie przez przypadek, nauczył nas czegoś nowego.
Szczerze mówiąc, nie spodziewaliśmy się, że perfekcyjną lekcję przeprowadzania windykacji znajdziemy na youtubowym kanale poświęconym… kontroli ruchu lotniczego. Jak to możliwe?
Wyobraźcie sobie kontrolera, który spokojnym, choć stanowczym głosem zawraca pasażerskiego airbusa pewnej znanej taniej linii do Bazylei tylko dlatego, że spółka nie zapłaciła za korzystanie z usług kontroli lotów w polskiej przestrzeni powietrznej. Krótki film nie jest jedynie „perełką” dla fanów lotnictwa, ale szkołą dla przedsiębiorców jak załatwia się takie sprawy. Wniosek z lekcji… trzeba mieć cojones, by tak poprowadzić windykacyjną rozmowę. Można ją odsłuchać w całości tutaj.
Słowo windykator kojarzy się z dużym, smutnym panem, który puka do drzwi i nawet jeśli jest uprzejmy, bardzo nie lubi sprzeciwu. W naszych oczach miano „windykatora roku” należy się jednak anonimowemu pracownikowi wieży kontroli lotów w Krakowie… Ale od początku.
Jest początek lipca 2021 roku. Europa żyje piłkarskimi mistrzostwami kontynentu. Zapowiadają kolejną falę upałów. Z Bazylei do Krakowa startuje Airbus A320 pewnej popularnej, taniej linii lotniczej. Kiedy leci nad terytorium Czech, a dokładnie zbliża się do Ostrawy, zgodnie z procedurą łączy się z polską kontrolą ruchu lotniczego, za chwilę bowiem ma znaleźć się nad województwem śląskim.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Antywirus na firmowej komórce. Dlaczego warto w niego zainwestować?
Kontroler lotu „Kraków Zbliżanie” poprosił pilota o wejście na holding jeszcze nad Czechami. Oznacza to, że samolot musiał rozpocząć procedurę polegającą na locie okrężnym wokół określonego punktu, jednak jeszcze przed polską granicą. Pilot przyjął polecenie, jednak poprosił o to, by wieża podała powód wprowadzenia takiej procedury. Na odpowiedź długo nie czekał:
REKLAMA
Kontroler Kraków-Zbliżanie: „Mam informację, że wasza firma nie zapłaciła za nasze usługi . W tym przypadku nie możecie wlecieć do polskiej przestrzeni powietrznej. Nawet nie mam waszego planu lotu”.
Taki komunikat jakieś 10 km nad ziemią i kilkanaście minut drogi od lotniska docelowego mocno zaniepokoił pilota. Słuchając jego głosu, ma się wrażenie, że facet nie do końca wierzy w to co słyszy. Mówi o „dziwnej sytuacji”, oraz upewnia się, czy dobrze zrozumiał. Kiedy próbuje wejść bardziej w dyskusję, kontroler ucina temat „Szanowny Panie, to wykracza poza moje kompetencje, przepraszam”.
Po wykonaniu kilku okrążeń nad czeską Ostrawą, samolot musiał wrócić do Bazylei. Linie zobowiązały się do uregulowania zaległej sumy, a następnego dnia odbył się lot Bazylea-Kraków bez problemów.
Nie nam oceniać tę sytuację. Nie znamy się na ruchu lotniczym, ale ten człowiek w wieży kontroli nam na serio zaimponował. Dlaczego?
Polscy przedsiębiorcy mają jeden podstawowy problem. Boją się upominać o własne pieniądze. Nie chcą stracić klienta. Znamy przypadki dłużników, którzy samo upomnienie lub wezwanie do zapłaty traktowali niczym wypowiedzenie wojny. Powiedzmy sobie to jasno – taka sytuacja jest mocno nie fair. Należności trzeba regulować, a tłumaczenie, że przecież płatność jest przeterminowana „tylko” miesiąc, pachnie patologią.
W tych kwestiach trzeba być jak kontroler z Krakowa. Stanowczym i niewdającym się w dyskusję. „Nie ma pieniędzy, nie ma usługi – dziękuję”.
P.S. Mamy nadzieję, że pan z wieży w Krakowie dostał za tę akcję premię. Skuteczna windykacja to nie są tanie rzeczy...