Wrzesień tuż, tuż. Duże sieci handlowe akcję Back to school, czyli powrót do szkoły prowadzą od początku sierpnia. Niektóre z ofertą zeszytów wystartowały już w ostatnim tygodniu lipca. Na szkolnym zamieszaniu próbują też zarobić małe sklepy, często w małych miejscowościach. Dlaczego? Ich właściciele wiedzą, że wydatki związane ze szkolną wyprawką to w niektórych gospodarstwach domowych kilkanaście, jeśli nie kilkadziesiąt procent domowego budżetu. Pomysł na biznes jest prosty. Jedna półka z zeszytami, przyborami do pisania nie zajmuje zbyt wiele miejsca.
„Jeszcze ruchu pod tym względem nie ma. Większe zakupy, ludzie robią w mieście, w Biedronce, czy Lidlu, ale jak znam życie, i tak spora część tego towaru zejdzie, zawsze komuś braknie czegoś na ostatnią chwilę” – mówi Pani Katarzyna prowadząca niewielki sklep na obrzeżach województwa łódzkiego.
CZYTAJ TAKŻE: Kto zarabia na Back to school? Zdziwisz się
Nasza rozmówczyni zwraca jednak uwagę, na fakt, że w tym asortymencie trzeba podążać za modą. „Rok temu 10-letni syn powiedział mi, że zeszytów sprzed dwóch lat z Ronaldo w stroju Realu Madryt już nie sprzedam, bo zmienił klub. Faktycznie sprzedałam tylko jeden. Na szczęście nie mam Lewandowskiego w koszulce z Monachium” – żartuje.
Faktycznie trzeba być na czasie z trendami w sporcie, telewizji, ale przede wszystkim w internecie. W ubiegłym roku np. świetnie sprzedawały się zeszyty z Ekipy. Dlatego najbezpieczniej jest sprowadzać „neutralne” wzory. To jedna z największych pułapek.
O tym, że sprzedaż artykułów szkolnych, szczególnie w małej miejscowości czy na wsi ma sen, zauważa Poczta Polska. W niedawnym komunikacie chwali się, że tak jak w latach poprzednich, w placówkach pocztowych bez problemu można kupić artykuły piśmiennicze, zeszyty, bloki, a nawet szkolne lektury. „Szczególnie w mniejszych miejscowościach Klienci chwalą sobie możliwość zakupu niezbędnych produktów blisko, tanio i wygodnie” – skomentował wiceprezes Poczty Polskiej Andrzej Bodziony.
W dobie inflacji warto uważać na ceny oferowanych produktów. Zbyt duża różnica ceny w tym asortymencie sprawi, że rodzic będzie wolał pojechać do marketu i przy okazji większych zakupów kupić coś tańszego.
Z drugiej jednak strony „za pięć dwunasta”, czyli w pierwszych dniach września artykuły szkolne schodzą natychmiast. Są to jednak częściej pojedyncze sztuki, np. brakujący zeszyt, zestaw przyborów do geometrii, czy papier kolorowy. Niestety na pojedynczych sztukach zarabia się trudno. Istotny jednak bywa efekt skali.