Na przełomie roku nikt nie spodziewał się, że nad rynkiem pracownika mogą zacząć gromadzić się czarne chmury. Trudno było nawet doszukać się takich tonów w prognozach ekonomistów. Jak się okazało, stopa bezrobocia w pierwszym miesiącu nowego roku była nawet niższa, niż szacowało ją Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej. Mówimy bowiem o wskaźniku na poziomie 5,5%. Obok danych z 2020 roku to NAJNIŻSZY wynik w historii styczniowych odczytów! Co prawda w ujęciu miesięcznym mówimy o wzroście o 0,1 punktu proc., ale to raczej kosmetyczna zmiana. Bez wpływu na samopoczucie pracowników. Dość powiedzieć, że to najłagodniejszy historycznie, jak zauważa Konfederacja Lewiatan, wzrost stopy bezrobocia na przełomie roku. Idylla ludzi pracy? Niekoniecznie.
Mamy rekordowo❗️ niskie bezrobocie (5,5%) - podaje @GUS_STAT.
Podaż pracy jest zdecydowanie niższa ⬇️niż popyt.
Pracodawcy coraz bardziej odczuwają presję płacową ? ze strony pracowników.
Przeczytaj komentarz eksperta➡️https://t.co/LW08GpWurG pic.twitter.com/NSqYqsixXA
— Lewiatan Tweets (@LewiatanTweets) February 23, 2022
Eksperci patrzący nieco w przyszłość dostrzegają kilka niepokojących trendów.
Po pierwsze: „Taka sytuacja na rynku pracy to przede wszystkim wynik działań podjętych w ramach tarcz antykryzysowych na początku pandemii, ale także rozpędzonej gospodarki. Nadchodzące spowolnienie tempa wzrostu gospodarczego, stymulowane podwyżką stóp procentowych, może przynieść w kolejnych miesiącach wyższe bezrobocie. Oczekujemy, że w lutym wyniesie ono 5,8%, choć kolejne miesiące to nadal dość duża niepewność i zmienność” – czytamy w analizie eksperta ekonomicznego Konfederacji Lewiatan Mariusza Zielonki.
To jednak nic. Ekonomiści bardzo na serio biorą czarne scenariusze rozwoju zdarzeń za naszą wschodnią granicą.
„Na nasz rynek pracy w związku z możliwą eskalacją konfliktu na Ukrainie może trafić nawet 200 tys. pracowników zza wschodniej granicy. Wypełniłoby to lukę i pozwoliłoby jednocześnie zmniejszyć presję płacową, a co za tym idzie, uniknęlibyśmy nieuzasadnionego wydajnością pracy wzrostu płac w gospodarce” - zauważa Mariusz Zielonka.
CZYTAJ TAKŻE: Konflikt rosyjsko-ukraiński. Jakie konsekwencje dla polskich firm?
To, co czytamy obecnie w prognozach, zdecydowanie odbiega od tego, co obserwują menadżerowie. Tu i teraz. Póki co, pracownicy mają fantastyczną okazję na wysuwanie żądań płacowych.
Dość wysoka inflacja i obecna sytuacja na rynku pracy sprawiają, że pracodawcy innego rozwiązania nie widzą i pensje faktycznie podnoszą. Z drugiej strony, wielu zatrudnionych o gorszych wynagrodzeniach, bez obaw rzuca papierami. Wiedzą, że zaraz znajdą nową pracę – jeśli nie lepszą, to na pewno nie gorszą. Jak zauważa Lewiatan „Podaż pracy jest zdecydowanie niższa niż popyt na nią”. To nie są komfortowe warunki do bycia pracodawcą.
Lewiatan dostrzega także, że nigdy w historii badań NBP oczekiwania płacowe pracowników nie były na tak wysokim poziomie. O narastaniu presji mówi aż 37% firm. Dość powiedzieć, że trzy lata temu było ich zaledwie 19%. Dodajmy do tego, że od Nowego Roku najniższa krajowa wzrosła o przeszło 10%.
W kontekście prognoz Lewiatana można się spodziewać, że na rynku pracy pojawi się długo oczekiwana przez pracodawców odwilż. Nawet jeśli, szczęśliwe, konflikt na wschodzie nie przyjmie dramatycznego przebiegu, trudno oczekiwać, że rozwój gospodarczy w obecnych warunkach utrzyma tempo. Inflacja, wysokie stopy, niepokoje geopolityczne, rosnące koszty działalności - zrobią swoje. A skoro tak, rynek zatrudnienia naturalnie wejdzie w zupełnie inną fazę. Presja płacowa zacznie powoli topnieć. Zupełnie inna rzecz – na jak długo?