Putin, rozpoczynając atak na Ukrainie, odpalił lont bomby inflacyjnej o światowym zasięgu rażenia. Ukraina nazywana spichlerzem Europy to poważny producent zbóż. Jeśli legendarne czarnoziemy będą leżały odłogiem, wszyscy będziemy mieli problem. Dlaczego ceny żywności wzrosną?
Pytanie na dziś: Dlaczego ceny żywności wzrosną? Odpowiedź jest znana z czasów średniowiecza. Kiedy w ówczesnych miastach płonął spichlerz, szybko nadchodził głód. Dziś spichlerzem dla Europy i sporej części świata jest właśnie Ukraina. Obwinianie wzrostu cen żywności drożejącymi paliwami to tylko pół prawdy. Druga połowa, to nieszczęście, jakie rozgrywa się, tuż zna naszą wschodnią granicą.
Kiedy kilkanaście lat temu pisano o rolnictwie Ukrainy, już wtedy była ona światowym liderem w produkcji jęczmienia, oraz drugim graczem pod względem uprawy słonecznika oraz rzepaku. Mimo imponujących danych, eksperci zwracali uwagę na i tak niewykorzystany potencjał. Mówiło się, że 1/3 cennych pól leży odłogiem, a kolejna nie jest efektywnie wykorzystywana. Mowa była o łącznej powierzchni 42 mln hektarów.
Fakt, na polach w pierwszej dekadzie XXI wieku łatwiej można było spotkać produkowane w Charkowie w czasach ZSRR ciągniki Władimiriec T-28. Stara, paliwożerna konstrukcja, która lata świetności miała za sobą. Dziś patrząc, chociażby na niektóre ciągniki odciągające zdobyte rosyjskie czołgi, widać, że coraz częściej jest to sprzęt, jakiego nie powstydziłby się europejski farmer. W ciągu ostatnich 10 lat Ukraina odrobiła lekcje, starając się mocno i bez unijnej pomocy modernizować swoje rolnictwo. Nie udało się to w pełni, ale skala i tak robi wrażenie.
Na rosyjski atak na Ukrainę natychmiast zareagowano w Chicago. Tam mieści się globalna giełda rolna. Tylko pszenica podrożała tam już o… połowę (!). To jeszcze nie koniec. Choć w ostatnich dniach widać pewną korektę trendu, wiele wskazuje na to, że im dłużej potrwa wojna, tym presja na ceny zbóż na światowym rynku będą powalające.
Dość powiedzieć, że największym konkurentem w tej dziedzinie dla Ukrainy jest Rosja, od której słusznie świat właśnie odwraca się plecami. W ten sposób tracimy nie tylko rynek ukraiński, ale także rosyjski. Pytanie więc, czy w czasach sankcji Rosja się wyżywi brzmi twierdząco.
W dawnej Europie mówiło się, że najgorszym momentem na wojnę jest przednówek, czyli czas między wykorzystaniem zmagazynowanych zbiorów z poprzedniego roku a nowymi plonami. Problem w tym, że w wielu gospodarstwach nowych zbiorów nie będzie. Co prawda ukraińskie wojsko zabezpiecza pierwsze wiosenne prace. Trzeba być jednak niepoprawnym optymistą, by wierzyć, że to wystarczy. Niewykluczone, że równolegle z wybuchem inflacyjnej wojny czeka nas żywnościowy kryzys, którego skutki mogą być odczuwalne przez lata.