Zasada działania aplikacji, które w pełni legalnie można było pobrać ze Sklepu Play, była bardzo prosta. Wystarczyło udzielić dedykowanej apce dostępu do naszego mikrofonu. Użytkownik mógł uruchomić wybrane narzędzie ręcznie lub wybrać opcję, dzięki której każda rozmowa automatycznie była nagrywana.
Pliki były zapisywane w wydzielonym folderze. Zdecydowana większość narzędzi pozwalała na zapisywanie już nagranych rozmów w formacie .wav, jednak zdarzały się też aplikacje, które korzystały z bardzo powszechnego standardu, jakim wciąż jest .mp3.
Po zakończeniu rozmowy, korzystając z wybranego menedżera plików, można było bez trudu odtworzyć zapisany dialog, a także wysłać go sobie na przykład jako załącznik e-mail lub przenieść go do chmury danych. Cały proces był bardzo prosty, a przez to intuicyjny.
Firma wyszła z założenia, że nagrywanie rozmów jest nieetyczne i może prowadzić do problemów, ponieważ wybrane osoby nie wiedzą o tym, że są nagrywane. Problemem była też różna interpretacja przepisów w różnych krajach — tak w Unii Europejskiej, jak i na całym świecie.
Istnieją kraje, gdzie nagrywanie rozmów (bez uprzedniego poinformowania o tym fakcie) rozmówcy jest w pełni legalne. Można jednak znaleźć wiele państw, gdzie takie działanie jest nielegalne i wiąże się z możliwością poniesienia odpowiedzialności karnej.
Firma z Mountain View wrzuciła tu wszystkich do przysłowiowego jednego worka. Natywne zablokowanie nagrywania aplikacji przekuło się też na natychmiastowy spadek liczby aplikacji w Sklepie Play. Nawet jeśli niektóre narzędzia próbowały obejść ograniczenia, to oferowane przez programistów metody zwykle były nieskuteczne, zapewniając dźwięk niskiej jakości.
Potężną siłą ekosystemu Androida jest jego rozproszenie. To jednocześnie wada i zaleta. Blokując możliwość nagrywania rozmów, Google musiało liczyć na to, że inni producenci przystaną na to rozwiązanie i nie będą próbowali obejść go w swoich nakładkach systemowych.
Trzeba tu odnotować, że zdecydowana większość producentów przystała na nowe zasady. W gronie firm, które nie próbowały obejść nowego ograniczenia, można wskazać na przykład na Samsunga, Motorolę czy Xiaomi, a więc przedstawicieli firm z najwyższej półki.
Z grona potentatów wyłamał się tylko Huawei. Firma doszła do wniosku, że nie będzie utrudniać swoim użytkownikom życia i to w ich rękach pozostawi wybór co do tego, czy rozmowy mają być nagrywane, czy nie. Wurządzeniach z logo Huawei oraz Honor (firmy-córki Huawei), odpowiednia opcja wciąż była dostępna z poziomu interfejsu EMUI.
Aby aktywować ten tryb, wystarczyło wejść do menu ustawień w dialerze i zaznaczyć tryb automatycznego nagrywania rozmów. Można rozpoznać go po charakterystycznej ikonie nagrywania. Wystarczy ją tylko wcisnąć i już po chwili możemy cieszyć się z dostępu do nagrywanych i zapisywanych na naszym smartfonie rozmów telefonicznych.
Trudno o jednoznaczną ocenę sytuacji. Z jednej strony widać, że zarówno wśród użytkowników, jak i twórców kilku aplikacji, które ostały się na rynku, by wciąż tworzyć tego typu narzędzia. Zagadką jest to, jak zachowa się Google oraz firmy, które mają realny wpływ na rozwój Androida.
Jeśli wśród firm, które rozwijają swoje własne nakładki widać coraz większe zniechęcenie wobec tak rygorystycznej polityki Google, to kto wie, być może za jakiś czas gigant z Mountain View wycofa się ze swoich planów i przywróci nagrywanie rozmów?