
Media społecznościowe to bardzo nośne i powszechne narzędzie marketingu. Niestety działające jak miecz obosieczny. Na jednej z grup na facebooku, jedna z fryzjerek opisała przykład klientki, która zażyczyła sobie radykalnego skrócenia długości włosów. Nie wiadomo, czy klientka rozmyśliła się w trakcie wykonywania usługi, czy przeraził ją efekt finalny. Kiedy fryzjerka zajęła się układaniem nowej fryzury, kobieta włączyła w telefonie nagrywanie i wpadła w furię, oskarżając zdumioną fryzjerkę o „zrujnowanie wizerunku”.
Zagroziła, że nagrany właśnie film „wrzuci” na swoje instastories gdzie posiada wiele obserwujących kobiet z okolicy. W tym przypadku usługodawczyni machnęła ręką i nie chciała zapłaty. Najwyraźniej dała się sterroryzować klientce, która dzień później pochwaliła się „udaną” metamorfozą na… instastories. O zakładzie fryzjerskim nie wspomniała. Mimo „zmiany” zdania nie pojawiła się w salonie, by uregulować zapłatę. Taka taktyka.




