Powiedzmy na wstępie. Nie chodzi tutaj o konieczność płacenia mandatów, bowiem kary za przewinienia drogowe obciążają kierowców, a nie firmy, w których pracują. Chodzi o bardziej nieoczekiwany skutek, jaki niesie nowy taryfikator mandatów, z którym zapoznał nas pan Sebastian (imię zmienione na jego prośbę) zajmujący się logistyką w niewielkiej firmie handlowej niedaleko Warszawy.
CZYTAJ TAKŻE: Zmowa cenowa kierowców ciężarówek
W firmie tej zatrudnionych jest dwóch handlowców. Jeden obsługuje Polskę północną, na północ od autostrady A2, drugi południową – na południe od tej trasy. Problem pojawił się przy dalekich wyjazdach. O ile w tamtym roku, wyjazd na spotkanie do Przemyśla (ok. 400 km od Warszawy) było obliczone na „długą dniówkę” z możliwością odespania dnia następnego. O tyle dziś handlowiec planuje trasę z hotelem pod Przemyślem. To samo w przypadku drugiego handlowca. Jednodniowy wyjazd w okolice Piły (również ok. 400 km) nie wchodzi w grę. Delegacja z hotelem to najlepsze rozwiązanie. O co chodzi? „Z jednej strony to dobrze, będą jeździć do bólu zgodnie z przepisami, z drugiej uważają, że jazda bez przekroczenia prędkości to droga przez mękę, nie przyspieszą, nie wrócą szybciej do domu. Wolą więc rozłożyć wyjazd na dwa dni, bo mandaty mogą być bardzo bolesne” – tłumaczy.
Pan Sebastian przyznał, że ostatnio w firmie dyskutowano nawet nad zwiększeniem liczby handlowców odpowiedzialnych za swoje rejony, pracujących zdalnie w optymalnych lokalizacjach.
„Nie raz słyszałem legendy o handlowcach mknących po kraju. Mamy lokalizatory GPS i nasi ludzie nie są szaleńcami. Zdają sobie jednak sprawę, że przekroczenie prędkości o 30 km/h to teraz mandat rzędu 400 złotych. Ja ich rozumiem. Nowy taryfikator mandatów po prostu namieszał” – mówi.
Z drugiej strony zatrudnienie dodatkowych dwóch specjalistów, plus leasing lub najem samochodów to kolejne wydatki. Hotele wychodzą mimo wszystko taniej. W skali miesiąca przy 4 dłuższych wyjazdach firma, w której pracuje pan Sebastian, musi doliczyć droższe paliwo, hotel, dietę. Dlatego wyjazdy dwudniowe są tak planowane, by w ich tracie handlowiec mógł odwiedzić większą liczbę klientów.
NIEBEZPIECZNA PRĘDKOŚĆ, SUROWE KONSEKWENCJE
31-letni kierujący BMW przekroczył dozwoloną prędkość o 83 kilometry na godzinę. Zgodnie z nowym taryfikatorem kierowca otrzymał 10 punktów karnych oraz został ukarany mandatem karnym w wysokości 2500 złotych. https://t.co/N4p5L5L6JS pic.twitter.com/amFXeOcFMc
— Lubuska Policja (@Lubuska_Policja) January 10, 2022
Zobaczmy zatem stawki, które od 1 stycznia 2022 roku stały się postrachem kierowców. Z notatek policyjnych wiadomo, że jeszcze w sylwestrową noc w Warszawie, niedługo po północy, jedna z kierujących zapłaciła 1.500 złotych.
Niestety w Nowy Rok część osób wjechał za mocno. Przykładam jest kierująca, która na ul. Słomińskiego omijała pojazd, który zatrzymał się przepuszczając pieszego. Ciekawostką jest, że tym pojazdem był radiowóz, w dodatku oznakowany. Pani otrzymała mandat w wysokości 1500 zł. pic.twitter.com/Nov5hkq6Qi
— Policja Warszawa (@Policja_KSP) January 1, 2022
Warto mieć się na baczności.
Wysokie mandaty nie powinny jednak wpłynąć na terminowość dostaw towarów. Firmy zajmujące się profesjonalnym transportem z założenia tak kalkulują trasy, by możliwe było pokonanie dystansu przepisowo i o czasie. Choć znamy wypowiedzi kierowców, którzy twierdzą, że przepisowa jazda z odpowiednim „zapasem” jest niestety praktycznie niemożliwa. Wygląda na to, że logistyka będzie musiała brać większą poprawkę na czas transportu. Kierowcom płacenie tak wysokich kar, po prostu się nie opłaca.