Skoro na terytorium RP istnieje możliwość dokonania zapłaty zarówno jednym jak i drugim sposobem, przedsiębiorca nie może stosować uwarunkowań, które pozbawią konsumenta możliwości wyboru. Oczywiście nie oznacza to, że każdy sprzedawca ma obowiązek posiadania terminalu płatniczego umożliwiającego płatności kartą czy blikiem. Takiej zasady jeszcze do polskiego ustawodawstwa nie wprowadzono. Ale jeśli dana placówka ma infrastrukturę do przyjmowania płatności elektronicznych, klient powinien móc z niej korzystać. A wymuszanie na nim korzystania z waluty elektronicznej nie powinno mieć miejsca. Taka sama zasada dotyczy odwrotnej sytuacji. To klient decyduje w jaki sposób chce zapłacić.
CZYTAJ TAKŻE: Wtorek nowym zakupowym dniem. Pandemia pozmieniała sklepowe przyzwyczajenia
Jeszcze parę lat temu konsumenci zgłaszali całkiem odmienny problem. Otóż z uwagi na wysokie prowizje, sklepy preferowały płatności gotówkowe. Zachętą do tego typu rozliczeń, były informacje o możliwości płacenia kartą powyżej wskazanej kwoty. Ten proceder wielokrotnie był przedmiotem rozważań Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, a autorzy informacji musieli liczyć się z surowymi konsekwencjami. Tak jak w tamtym przypadku nie można było ograniczać sposobu rozliczenia od wartości zakupów, tak teraz nie można wymagać płatności bezgotówkowej. Tym bardziej, że ustawa o Narodowym Banku Polskim jasno stanowi, że „banknoty i monety są prawnymi środkami płatniczymi na obszarze Polski”.
CZYTAJ TAKŻE: Kasa fiskalna w sklepie internetowym. Obowiązkowa przy odbiorze osobistym
Rok temu, gdy wybuchła pandemia koronawirusa powstały co prawda apele i zalecenia, aby stosować płatności elektroniczne. Ale nie były to żadne wiążące akty prawne. Ograniczenie używania gotówki miało mieć miejsce „w ramach możliwości”, czyli nie zawsze i nie pod przymusem. Tym bardziej, że nie każdy mieszkaniec Polski ma konto w banku.
Pandemiczne zalecenia były spowodowane troską o zdrowie pracowników handlu. Nie było bowiem wiadomo w jaki sposób dokładnie przenosi się wirus i jaka jest jego „żywotność” na pieniądzach. Wraz z rozwojem sytuacji i wynikami badań, zyskaliśmy więcej danych. Żadne z otrzymanych wyników nie stały się podstawą do wyeliminowania gotówki z obiegu. Jeśli więc właściciel sklepu wprowadza tego typu samozwańcze obostrzenia, musi liczyć się z ewentualną karą, czy to ze strony UOKiK czy na przykład Polskiej Izby Handlu.
CZYTAJ TAKŻE: TOP10 Jak klienci okradają sklepy
Co prawda, wspominał o tym Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Nawet w opublikowanym przez siebie poradniku, przytoczył Kodeks wykroczeń, zgodnie z którym za nieuzasadnioną odmowę sprzedaży towaru sprzedawcy grozi kara. Chęć zapłaty gotówką z pewnością taką nieuzasadnioną przyczyną jest. Ale nie zawsze. Jeżeli pracownik sklepu, pyta czy możesz zapłacić kartą gdyż nie ma jak wydać reszty, a jest sam w sklepie i nie może opuścić miejsca pracy. Nie ma mowy o nieuzasadnionej przyczynie, mimo że skutek będzie taki sam. Jeśli nie zapłacisz kartą lub blikiem nie nabędziesz danej rzeczy. Ale, gdy usłyszysz kategoryczne ultimatum: albo karta, albo do widzenia, zachowanie sprzedawcy może zostać ukarane.
CZYTAJ TAKŻE: Masz sklep w internecie? Uważaj na oszustów „na klienta”
Ponieważ sprawa od wielu lat powraca jak bumerangi i nieustannie jest przedmiotem rozważań prawników, Narodowy Bank Polski postanowił więc rozwiązać opisywany dylemat ostatecznie. Podmiot o swoich wątpliwościach wspomniał w przesłanych do Ministerstwa Finansów uwagach do projektu nowelizacji ustawy o usługach płatniczych.
Jak czytamy w uzasadnieniu proponowanych przepisów, wyeliminowanie gotówki z obiegu jest w tym momencie niemożliwe. Dlaczego? To wyjaśnił Krzysztof Kowalczyk, zastępca dyrektora departamentu emisyjno-skarbcowego NBP podczas debaty zorganizowanej przez Dziennik Gazetę Prawną.
Dziś 10 proc. Polaków nie ma konta w banku. Również ok. 10 proc. po otrzymaniu wypłaty lub emerytury co najmniej jej połowę podejmuje z konta w postaci gotówki. Tak jest im wygodniej, czują się bezpieczniej i łatwiej im zarządzać domowymi finansami. Kiedy już w Polsce nie będzie nikogo, kto chciałby płacić gotówką, to także NBP podpisze się pod pomysłem, aby wycofać gotówkę z obiegu. Dopóki jednak tak się nie stanie, będziemy wspierać Polaków w tym, aby mieli nieutrudniony dostęp do gotówki i aby jej akceptacja była zapewniona – powiedział.
Mężczyzna wspominał także o „mikropustyniach” czyli miejscach, gdzie dostęp do bankomatu jest nie tyle utrudniony, co niemożliwy.
W Polsce mamy 6 proc. gmin, zajmujących ok. 14 proc. powierzchni kraju i w których mieszka 2,3 mln osób, gdzie nie ma ani jednego bankomatu – czytamy.
Narodowy Bank Polski chce, by w ustawie o usługach płatniczych znalazł się następujący zapis:
Akceptant nie może uzależniać zawarcia z konsumentem umowy o świadczenie usługi lub sprzedaży towaru od dokonania zapłaty w formie bezgotówkowej oraz odmówić przyjęcia zapłaty od konsumenta znakami pieniężnymi emitowanymi przez NBP będącymi prawnym środkiem płatniczym na obszarze Rzeczypospolitej Polskiej.
Z pewnością pojawienie się takiego przepisu w akcie o randze ustawowej, rozwiałoby wszelkie dotychczasowe wątpliwości. Stanowiłby też doskonałą ochronę w tych sytuacjach, gdy prawa konsumentów są nadużywane przez sprzedawców. Zakaz nie byłby jednak bezwzględny. Propozycja NBP zawiera 4 wyjątki. Pierwszym są zakupy w internecie, drugim płatność w miejscach samoobsługowych. Kolejnym, korzystanie z płatności bezgotówkowych podczas imprez masowych, gdy przewiduje to zaakceptowany przez uczestników regulamin imprezy. I ostatni to niedookreślone przypadki przewidziane przez odrębne regulacje. Poza tym, w ustawie miałby znaleźć się zakaz uzależniania przez przedsiębiorców ceny produktu od formy zapłaty.
Część prawników uważa, że decyzja o formie płatności jest elementem swobody zawierania umów. Sprzedawca i klient zawierają umowę sprzedaży, cena produktu i sposób płatności są jej elementami. Co do zasady tak, ale trzeba mieć na uwadze że strony tej umowy nie są na równych pozycjach. Co już ma wpływ na wspomnianą swobodę.