Przedsiębiorcy zatrudniający pracowników często wymieniali brak kontroli jako największy problem podczas przejścia z pracy stacjonarnej na zdalną. Bezpośredni kontakt pozwalał na szybką weryfikację nie tylko sposobu pracy konkretnego podwładnego, ale i jego kondycji. Niestety statystyki pokazują, że praca zdalna stała się furtką nie tylko do spożywania alkoholu w czasie wykonywania zadań służbowych. Ale także spowodowała, że pracownik na kacu może nie jest codziennością ale nie zdarza się sporadycznie.
https://magazynfirma.pl/badanie-pracownika-alkomatem-zmiany-w-przepisach/
Zarówno pracownicy jak i pracodawcy zdają sobie sprawę, że ewentualna kontrola jak i wyciągnięcie konsekwencji stanowią spory kłopot. Bycie pod wpływem najłatwiej udowodnić po przeprowadzeniu badań. A to jest problematyczne, gdy pracownik nie jest fizycznie obecny w pracy.
A niestety pandemiczne realia pogłębiły problemy alkoholowe. Przy utrudnionym dostępie do pomocy psychologicznej, napoje z procentami stały się szybką odskocznią łagodzącą ból codzienności. To, że problemów alkoholowych nie widać w statystykach przedstawionych przez Zakład Ubezpieczeń Społecznych, nie oznacza że zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.
CZYTAJ TAKŻE: Piwo kraftowe i bezalkoholowe hitem list zakupów
Z najnowszego raportu ZUS na temat absencji chorobowej w 2020 roku dowiadujemy się, że pracownicy w Polsce nieco częściej byli nieobecni w pracy.
Z danych z Rejestru Zaświadczeń Lekarskich, wynika, że w 2020 roku zarejestrowano 24,2 miliony zaświadczeń potwierdzających czasową niezdolność do pracy. Korzystający z nich pracownicy byli nieobecni w pracy przez 296,9 mln dni. Ten wskaźnik wzrósł w porównaniu z poprzednim okresem.
Ale patrząc na sytuację epidemiologiczną i ilość chorych na koronawirusa nie ma w tym nic zaskakującego. Troska o życie i zdrowie była w ostatnich miesiącach najważniejsza.
CZYTAJ TAKŻE: Czy można zwolnić pracownika, który jest na L4?
Dziwić może jedynie informacja o spadku zwolnień lekarskich z kodem C, czyli tych dotyczących nadużywania alkoholu. W 2020 r. wystawiono ich 5,1 tysięcy. Co oznacza spadek o blisko 60 procent w porównaniu z rokiem poprzednim. Skrócił się także średni czas absencji z tego powodu i to aż o 1,5 dnia.
https://magazynfirma.pl/na-rynku-zostana-trzy-sieci-monopolowe-cala-prawda-o-biznesie-alkoholowym-wywiad/
Tak jak wspominaliśmy nie oznacza to, że Polacy piją mniej alkoholu. Jest to jedynie informacja, że inaczej radzą sobie ze skutkami przepicia. Czyli dni, które przed pandemią spędziliby w domu, aby nie narażać się szefowi, teraz przeznaczają na wykonywanie lekkich prac przed komputerem lub tuszują swoją niedyspozycję innymi usprawiedliwieniami. Jednym z przykładów jest chociażby kwarantanna.
Tym bardziej, że wystawienie zaświadczenia lekarskiego z powodu nadużycia alkoholu skutkuje brakiem prawa do świadczenia chorobowego przez pierwsze 5 dni niedyspozycji. Z punktu widzenia pracownika zrozumiałym jest, że lepiej by gorsze samopoczucie znalazło inne wytłumaczenie.
Pracownik, który nadużywa alkoholu potrafi skutecznie zdezorganizować pracę. Bez względu na to czy przepicie skończy się jego nieobecnością czy wykonywaniem obowiązków na kacu.
W jednym i drugim przypadku, pracodawca i pozostali pracownicy narażeni są na konieczność zastępowania go w wykonywaniu zadań. Pracownik na kacu nie jest produktywny.
Niestety, nawet jeżeli zespół ma podejrzenia co do przyczyn nieobecności czy rozkojarzenia współpracownika, pandemiczne realia utrudniają rozwiązanie takiej sytuacji.