„Obserwujemy coraz więcej przypadków ograniczenia lub wstrzymania produkcji” – tak wygląda sytuacja polskich firm według Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Powód? Organizacja pisze o swoistej reakcji łańcuchowej, która sprawiła, że wiele biznesów znalazło się na zakręcie. Na fatalną kondycję coraz liczniejszej grupy firm wpływa kilka, lub nawet kilkanaście czynników. Wszystkie spiętrzyły się w ostatnich dwóch latach.
„Ceny energii elektrycznej, gazu, węgla, uprawnień do emisji CO2 i biomasy w Europie osiągnęły rekordowo wysokie poziomy. Pandemia koronawirusa, przerwane łańcuchy dostaw, aż wreszcie inwazja Rosji na Ukrainę i embargo na rosyjskie surowce wywołały kryzys gazowo-energetyczny. Napędza on inflację, w wyniku której rosną koszty produktów i usług. To powoduje, że rachunek ekonomiczny w wielu firmach osiągnął alarmujący poziom” – czytamy w stanowisku ZPP.
W ocenie ZPP trzeba już teraz podjąć pilne kroki. Po pierwsze w zakresie oceny skali zjawiska. Po drugie, wprowadzenia działań, dzięki którym będzie możliwe ograniczenie skutków recesji, która zagraża gospodarce.
ZPP zwraca m.in. na decyzje wytwórców, m.in. z branż energochłonnych, które mają ogromne znaczenie dla stabilności dostaw wielu produktów. Organizacja mówi m.in. o producentach amoniaku i mocnika w całej Europie. Zdecydowali oni o wstrzymaniu lub ograniczeniu produkcji. Powodem takich kroków są wzrosty cen energii.
Związek przytacza dane, z których wynika, że w ubiegłym roku w Polsce, przemysł odpowiadał za 63% zużycia gazu. Mówimy o 20,5 mld metrów sześciennych. To samo dotyczy 30% energii elektrycznej (50 Twh). Gdyby doliczyć do tego dużych pracodawców, którzy nie są jednocześnie firmami produkcyjnymi, ta wartość byłaby wyższa, a udziały bardziej spektakularne.
Pułapka, w jakiej znalazło się wielu producentów, polega na trudnym balansowaniu między potrzebami a kosztami. Z jednej strony potrzebują gazu, z drugiej zmagają się z wysokimi cenami błękitnego paliwa.
ZPP poza bardzo obszerną diagnozą stanu gospodarki, którą można przeczytać tutaj, wymienia konkretne postulaty. Po pierwsze w czasie kryzysu gazowo-energetycznego w Europie potrzebny jest intensywny dialog między administracją a biznesem.
ZPP zwraca też uwagę, że bez doraźnego wsparcia publicznego, w części sektorów może dojść do zwolnień pracowników. Równolegle istnieje niebezpieczeństwo ograniczenia działalności, a nawet zakończenia działalności firm. Mamy bowiem do czynienia z „hiperbolicznym wzrostem cen energii i gazu oraz innych kosztów”.
Eksperci Związku postulują również przeanalizowanie możliwości zmiany sposobu, według którego oblicza się moce minimalne zawarte w rozporządzeniach.
W opinii autorów stanowiska równolegle do potrzebnych, szybkich rozwiązań krótkoterminowych, trzeba skoncentrować się na zarządzaniu sytuacji na rynku energetycznym. ZPP mówi tutaj o rynkach gazu, rozwoju OZE i obronie polskich postulatów w UE.
Związek Przedsiębiorców i Pracodawców zwraca uwagę, że mimo szczególnej sytuacji, nie można poprzez mechanizmy wsparcia ograniczać wolnej konkurencji. To samo tyczy się płynności na rynku obrotu energią. Nie można również doprowadzić do sytuacji nierównomiernego obciążenia uczestników tego rynku.