Ciągłe, kłótnie, między pracownikami dotyczące wszystkiego – grafiku, podziału obowiązków, a nawet polityki. Taka atmosfera na dłuższą metę jest nie do wytrzymania przez osoby, które każdego dnia muszą spędzić w pracy 8 godzin. „Zmęczenie materiału” przychodzi z czasem i pracownik mówi dość.
Czasem powoli dochodzi do takiej decyzji, czasem jest to impuls. Jeśli znajdzie lepsze miejsce pracy, nie będzie do poprzedniego wracał dobrze myślami. Swoje „wrażenia” może przekazać dalej, a to nie wpływa dobrze na wizerunek firmy, ani wśród klientów, ani wśród potencjalnych pracowników.
To kolejna przewina polskich pracodawców, których nienawidzą pracownicy. Oczywiście są sytuacje, w których taka postawa jest uzasadniona. Jeśli jednak zdarza się częściej, u pracownika w którymś momencie coś pęka.
Prawo do odpoczynku nie wynika tylko z kodeksu, ale także jest ważną częścią higieny pracy. Poczucie ciągłej gotowości do odpowiedzi jest męczące. Czasem wystarczy impuls, na przykład dzwoniący telefon na plaży w Juracie, by wrócić po urlopie z… wypowiedzeniem
To zdanie nie motywuje, a jedynie buduje ciągły stan zagrożenia. Pracownik nagle dowiaduje się, że nie może liczyć na stabilną pracę, bo zawsze każdy może go zastąpić. Zdarza się, że praca w poczuciu niestabilności nie jest ani efektywna, ani nie zapowiada się na długotrwałą.
Część pracowników (niektórzy pracują dalej w poczuciu zagrożenia), może po jakimś czasie powiedzieć: „sprawdzam”. Przeciągające się postępowanie rekrutacyjne na jego stanowisko, może tylko wywołać uśmiech na jego twarzy.
Miejsce pracy, także to fizyczne, ma znaczenie. Ciasne biuro rodem z PRL bez klimatyzacji i z unoszącym się zapachem stęchlizny odchodzi już do przeszłości. Teraz źle wentylowane pomieszczenia z małą ilością miejsca, lub niezbyt przyjemne hale fabryczne, w których latem jest strasznie gorąco, a zimą drastycznie zimno wywołują u pracownika poczucie niezadowolenia. Wielu z nich szukając kolejnej pracy, zwraca uwagę na takie rozwiązania.
Jeżeli zdecydowałeś się prowadzić firmę na przedmieściu, w małej miejscowości lub na wsi i zatrudniasz pracowników dojeżdżających, którzy dodatkowo nie mają możliwości wykonywania, choć części swoich obowiązków zdalnie, możesz mieć problem. Prawdopodobnie prędzej, czy później dopadnie twoich podwładnych poczucie zniechęcenia i utraty motywacji. Na tym etapie pracownicy szukają albo pracy w miejscu swojego zamieszkania, albo wybierają taką, która pozwala im na zdalną pracę. Ofert naprawdę jest sporo!
Przemyśl tę sprawę szczególnie w przypadku kluczowych pracowników. Oni pewnie zbyt długo alternatywy nie będą szukać. Prawda?
Jest z tym różnie. Jednak kiedy pracownik widzi, że jedna osoba pnie się na firmowych szczeblach dość szybko, a nie widać uzasadnienia takiej decyzji, inne, które tkwią na tym samym stanowisku od lat, mogą poczuć się niedocenione. A to już krok od frustracji i poważnego zniechęcenia. Dobrze jest przejrzyście informować o zmianach. Tam, gdzie to możliwe dobrze jest je uzasadnić, nawet prostym mailem do załogi. Określenie czytelnych zasad awansów może być motywujące, jeśli sprawdza się w praktyce. „Mydlenie oczu”, często kończy się zupełnie odwrotnym skutkiem
Miało być o sytuacjach bez uwzględnienia kwestii podwyżki. Tu będzie jednak blisko tematu zarobków. Jeśli Twój pracownik, z dużą ilością obowiązków zarabia niewiele więcej, niż wynosi krajowe minimum, nie wmawiaj mu, że i tak zarabia dużo. I nie składaj obietnic bez pokrycia na 2024 rok. Jedno i drugie zachowanie nie motywuje do pracy. Wręcz przeciwnie.
Jeżeli dużo krzyczysz – o wszystko i na wszystkich, zapomnij o dobrej atmosferze w firmie (patrz punkt pierwszy). Pracownicy doceniają kulturę rozmowy. Jeśli masz uwagi dotyczące pracy, nie rób tego przez sms, mail lub komunikator. Lepiej zadzwoń, porozmawiaj, przedstaw swoje racje. Praca w ciągłym stresie nie jest najlepszym rozwiązaniem, a częste „przywoływanie do porządku” może w najgorszym wypadku zakończyć się depresją. Pamiętaj, każdy ma inny punkt osiągania stresu. Nie warto przeginać.
Ludzie, którzy mają alternatywę, nie chcą pracować w firmie, która ma złą prasę. Po pierwsze dlatego, bo lepiej pracuje się w firmie, o której dobrze mówi się na mieście, po drugie skompromitowany zakład wygląda w CV, nie przymierzając, jak Urząd Sołecki w Wąchocku*. A tego ludzie w swoim życiorysie mieć nie chcą.
Na koniec napiszemy o dziwnej atmosferze, w której ze wszystkich stron pracownik dostaje przesłanie, w jak wspaniałym miejscu pracuje, ale… sam tego nie czuje. Opcje są dwie, albo mocno uwierzy w propagandę, która niekoniecznie ma pokrycie w rzeczywistości (nieco schizofreniczne uczucie), albo będzie uciekał, gdzie pieprz rośnie. Jeśli nie jesteś liderem w branży – nie mów pracownikom, że jesteś liderem. Jeśli zdajesz sobie sprawę, że twoi podwładni nie zarabiają najwięcej w powiecie czy mieście – nie wmawiaj im, że lepiej trafić nie mogli. Nie gloryfikuj swojej historii dochodzenia do sukcesu. Uznanie buduje się przecież w inny sposób.
*) Przepraszamy mieszkańców Wąchocka. To naprawdę bardzo piękne miasto. I nie ma czegoś takiego jak Urząd Sołecki.