Ministerstwo Rozwoju i Technologii co jakiś czas przypomina, że dąży do eliminacji zbędnej biurokracji oraz zmiany w relacjach między państwem a obywatelem. Przez lata przez proces legislacyjny przetoczyły się różne pomysły deregulacyjne. Jedne wyszły całkiem nieźle, inne zakończyły się klapą. Jak będzie z najnowszym pomysłem? MRiT chce by wezwanie do skarbówki i urzędów przeszło do historii. Przez co obywatel, a także obywatel-przedsiębiorca zyskają więcej czasu.
Ile? W skali roku oraz wszystkich spraw załatwianych przez Polaków to ponad 5 milionów godzin. Ministerstwo już sobie to policzyło. Liczbę wzięliśmy z oficjalnego komunikatu.
Sprawa nie jest prosta. Wezwania obywatela do urzędów i tzw. osobiste stawiennictwo celem wyjaśnień ma w Polsce bardzo długą historię. I teraz nagle ma zniknąć?
Ministerstwo Rozwoju i Technologii zapowiada, że ma pomysł jak poradzić sobie z tym problemem. Zarówno w Kpa jak i Ordynacji podatkowej ma znaleźć się wskazanie wprost: w przypadku odpowiedzi i wyjaśnień, pierwszeństwo ma mieć postać pisemna, w tym także elektroniczna. Jeśli jednak wezwanie do stawiennictwa się pojawi, organ będzie musiał nam konkretnie wyjaśnić, dlaczego taka forma jest niezbędna.
CZYTAJ TAKŻE: Wniosek o dodatek węglowy. Zamieszanie w gminach
Idea wydaje się słuszna. W dobie rozwoju technik zdalnej komunikacji, przetestowanych w czasie pandemii likwidacja osobistego stawiennictwa nie powinna być problem. Jeśli nie zlikwidujemy go teraz, to kiedy? Sam resort wydaje się przy tym zdeterminowany. Zostawia jednak „okienko” dla osób starszych, którzy sprawy urzędowe wolą załatwiać tradycyjnie. I nie można im tego zabierać.
Nie zmienia to jednak faktu, że obowiązkowe stawiennictwo generuje problemy i… koszty. Rzecz jasna obciążają one portfel obywatela. Po pierwsze, sztywne godziny pracy urzędów wymuszają często konieczność oderwania od bieżących spraw, zajęć, spotkań. Wymuszają czasem konieczność wzięcia dnia wolnego. Po drugie, niestawiennictwo grozi karą od 50 do 200 złotych.
Ministerstwo Rozwoju i Technologii szacuje, że skala wezwań do osobistego stawiennictwa to minimum 2,5 mln przypadków rocznie. Są urzędy, które z użyciem tego trybu rozpatruje nawet 25 procent spraw. To zdecydowanie za dużo.