To kolejna odsłona buntu przedsiębiorców. Po gastronomii i branży fitness przyszedł czas na przedstawicieli handlu. Ci również mają dosyć nałożonych na nich przez państwo restrykcji. I pytają: Jaka jest różnica między sklepem odzieżowym z wyznaczonym limitem klientów, a Empikiem? - Ano taka, że Empik cały czas działa, a my nie - rozwiewają wątpliwości. Właściciele zamkniętych sklepów, mieszczących się w centrach handlowych nie kryją oburzenia na nierówne traktowanie najemców. Trudno się im dziwić. Sklepy spożywcze, posiadające asortyment odzieżowy, obuwniczy czy papierniczy funkcjonują. Galerie handlowe są otwarte. Tylko z jakichś przyczyn ich biznesów nie można otwierać, tłumacząc to troską o zdrowie i życie.
CZYTAJ TAKŻE: Solaria są zamknięte przez koronawirusa. COVID-19 lubi się opalać?
Rozgoryczenie przedstawicieli handlu sięga zenitu. Tymczasem Premier Morawiecki przekłada z dnia na dzień konferencję, na której zgodnie z nieoficjalnymi przeciekami miał ogłosić złagodzenie obostrzeń. Czy tak właśnie będzie, nie wiadomo. Dlatego przedsiębiorcy przypominają słyszane zapewnienia. „Otwarcie naszych sklepów traktujemy jako naturalną konsekwencję dotychczasowych deklaracji rządu, dotyczących terminu poluzowania obostrzeń w handlu. Oczekujemy, że rząd w sposób odpowiedzialny potwierdzi swoje zapowiedzi i stworzy nam warunki, byśmy otworzyli sklepy 1 lutego i zaczęli realnie odrabiać ubiegłoroczne i tegoroczne straty. Z naszej strony wszystkie warunki niezbędne do bezpiecznego otwarcia sklepów na terenie centrów handlowych zostały spełnione” – czytamy w oświadczeniu Zarządu ZPPHiU. Właściciele sklepów wskazują, że grudniowe otwarcie handlu nie wpłynęło negatywnie na wzrost liczby zachorowań.
CZYTAJ TAKŻE: Lockdown w Polsce okiem ZPP: rok pełen chaotycznych, nielogicznych, niebezpiecznych dla przedsiębiorców działań
Członkowie ZPPHiU mówią wprost, że otwarcie sklepów to dla nich ostatnia szansa. Nie oczekują, że wpływy będą podobne do tych sprzed roku, jednakże mają nadzieję, że pozwolą wyjść na prostą i uratować setki tysięcy miejsc pracy. „Czas zgody na kolejne absurdalne decyzje rządu się skończył” – podsumowuje Zarząd ZPPHiU.