Cofnijmy się na chwilę o kilkanaście miesięcy. Rok 2020 przejdzie do historii prawdopodobnie jako najbardziej nienormalny w najnowszej historii gospodarczej. Pękające jak bańki mydlane łańcuchy dostaw, scenariusze awaryjne dla ciągłości produkcji, a także pojawienie się nowego pojęcia „reżimu sanitarnego” – to jedno. Drugie, to zastąpienie relacji twarzą w twarz, cyfrową transmisją wideo. Rok 2021 był lepszy, ale do normalności biznesowi brakuje jeszcze wiele. Organizacja spotkań z klientami to czasem droga przez mękę.
Dowodem na to, może być ciekawe porównanie przedstawiciela handlowego kilkunastoletnim doświadczeniem, który pracuje w branży produkcji materiałów budowlanych:
„Zawsze porównuję to wskazaniem drogomierza w moim służbowym fokusie. W 2019 roku, tak jak w latach wcześniejszych zrobiłem około 75 tysięcy kilometrów. Z kolei w 2020 „tylko” 15 tysięcy. W wydawałoby się normalniejszym 2021 - 35 tysięcy. Czyli od normalności dzieli mnie więcej niż długość równika ziemskiego”.
CZYTAJ TAKŻE: Czy praca zdalna się sprawdza?
Ten sam handlowiec mówi wprost. Ze starymi klientami, których ma w swoim portfolio od lat problemu nie ma. Kupują online. Jednak szukanie tzw. „potencjałów” i poszerzanie bazy kontrahentów to już zupełnie inna bajka. Przyznaje, że w 2020 roku pierwszy raz nie wyrobił budżetu. W 2021 roku udało się to, jednak wymagało ogromnego wysiłku. - „Na pandemię nakłada się dziś inflacja, więc rozmowy są bardzo trudne. Telekonferencje są praktycznie nieefektywne” –przyznaje.
Jeśli ktoś zatem myślał, że oto z wyposażenia handlowca niebawem zniknie służbowe auto, a wzrośnie rola laptopa z dobrą kamerą, jest w błędzie.
„W naszej firmie zainwestowano nawet w salkę, która wygląda jak małe studio telewizyjne do telekonferencji. Zarząd twierdzi, że zarobiło na siebie, ale z mojego punktu widzenia zdobycie nowych klientów jest wielokrotnie trudniejsze online”
– powiedział nam proszący o zachowanie anonimowości handlowiec z firmy informatycznej z południa kraju.
Firmy zainwestowały w ostatnim czasie sporo środków w profesjonalne szkolenia dla kadry sprzedażowej, jak mają rozmawiać przez kamerkę. Zdaniem handlowców, rzeczywiście pomagały w negocjacjach online, które po warsztatach przebiegały znaczenie skuteczniej. Ale wciąż nie mogły być zamiennikiem dla spotkań w realnej rzeczywistości. Dopracowano nawet takie szczegóły jak tło, czy doświetlenie twarzy. To pewien ratunek, ale nie rozwiązanie.
Psychologowie biznesu od początku pandemii powtarzali, że świat potrzebuje czasu, by telekonferencje można było traktować jako równorzędny kanał komunikacji z rozmową w twarzą w twarz. Po czasie przyznają to również rekruterzy, dla których spora część naborów przeprowadzonych online nie przyniosła spodziewanych rezultatów.
Dlaczego zatem nie wróciliśmy do spotkań twarzą w twarz? Choćby w pewnym reżimie sanitarnym? Wiele firm absolutnie nie pozwala na odwiedziny handlowców. Nawet tych, którzy przyjeżdżają od lat, kilka razy w roku. „Firmy boją się, że oprócz oferty przywieziemy wirusa. Zdają sobie sprawę z kosztów absencji decyzyjnego pracownika, który zachoruje” – mówi jeden z handlowców.
Żadnym rozwiązaniem nie są promowane przez rząd certyfikaty szczepień, bowiem prawo nie pozwala na ich weryfikację, a prośba o okazanie dokumentu od gościa może być tyle niegrzeczna co nielegalna. Nie jest też powiedziane, że osoba zaszczepiona nie może być zakażona...
Wielu handlowców i ich przełożonych ma związane ręce. Nikt nie wie, jak będzie ta rzeczywistość wyglądała za miesiąc, czy dwa. Pozostanie mieć nadzieje, że w którymś momencie np. po zakończeniu pandemii wróci normalność. Na obecnym stanie, mocno tracą tysiące firm, a wraz z nimi cała krajowa gospodarka.