Mamy dwie wiadomości. Dobrą i złą. Zaczniemy od informacji pozytywnej. Polski Ład zawiera kilka korzystnych zapisów. Zła to taka, że lista tych, co do których przedsiębiorcy mają zastrzeżenia, jest znacznie dłuższa.
Podniesienie progu podatkowego z 85 tys. do 120 tys. złotych to z pewnością informacja, na którą wszyscy czekali. Ci najbardziej krytykujący rządowy flagowy program również. Do tego podniesienie kwoty wolniej do 30 tys. złotych również brzmi wreszcie „europejsko”. I gdyby na tym zakończyć podatkowy Polski Ład, można byłoby go komplementować do woli. Niestety, tak dobrze nie jest. Rząd, jak widać na poniższym wpisie na twitterze, przekonuje jednak do swoich racji.
Dzisiaj została podpisana ustawa o zmianach podatkowych 🇵🇱#PolskiŁad ! ✅#NiższePodatki pic.twitter.com/t1n80sMARF
— Polski Ład (@PolskiLad_PiS) November 16, 2021
Z drugiej strony mamy pracodawców, którzy z Polskiego Ładu zadowoleni nie są. I to do tego stopnia, że mocno lobbowali nad wydłużeniem vacatio legis dla ustawy do 2023 roku, co oznaczałoby formalnie przesunięcie „problemu” na później. Dokładnie o rok. Postulat spotkał się z przychylnością senatorów, ale został ostatecznie zmiażdżony przez większość sejmową. Ostatecznie na biurko prezydenta trafiła ustawa, która początek podatkowej rewolucji określa na 1 stycznia 2022 roku. A to pracodawcom, np. z Konfederacji Lewiatan za bardzo się nie podoba.
Jeszcze dzisiaj Sejm przegłosuje największą w historii podwyżkę podatków dla firm
Senat zakończył prace nad poprawkami wczoraj wieczorem
Brakuje słów, aby wyrazić oburzenie dla vacatio legis, które wyniesie ok 5-6 tygodnihttps://t.co/iK0gm7ZeIk pic.twitter.com/3JTJANX7sP
— Lewiatan Tweets (@LewiatanTweets) October 29, 2021
Najprościej jest powiedzieć, że pracodawców niepokoi czas. W istocie, 45 dni na przygotowanie firmy do potężnych zmian podatkowych jest niespotykanym wyzwaniem. Przedsiębiorcy zwracają uwagę, że nowe rozwiązania wymuszają wprowadzenie potężnych zmiany w systemach rozliczeniowych firm oraz organów państwowych. Zwrócili uwagę na fakt, że na przykład Zakład Ubezpieczeń Społecznych „wylobbował dla siebie zwolnienie ze stosowania prawa zamówień publicznych dla potrzeb realizacji zmian wprowadzonych tą ustawą”. Na taką „ulgę” właściciele firm liczyć jednak nie mogą.
CZYTAJ TAKŻE: Koniec złudzeń. Polski Ład przegłosowany w Sejmie
Podpisana przez prezydenta ustawa, zakłada np. likwidację odpisu składki zdrowotnej od podatku. Obecnie obowiązujące przepisy zakładają, że od podatku można odliczyć 7,75% z 9% składki, jaka trafia na publiczną służbę zdrowia. W 2022 roku przepis ten przestanie istnieć.
Oczywiście rząd proponuje w to miejsce „ulgę dla klasy średniej”, która jest pewnym ukłonem dla osób zarabiających od 68,4 tys. zł do 133,6 tys. złotych. W nowej konfiguracji szlaban na odliczenie składki zdrowotnej nie wpłynie na zwiększenie podatków płaconych przez osoby, które mieszczą się w podanym przed chwilą przedziale. To rozwiązanie adresowane jest zarówno dla pracowników na etacie jak również przedsiębiorców, którzy rozliczają się z fiskusem na zasadach ogólnych.
Przedsiębiorcy, a za nimi także senat, chcieli rozszerzyć takie rozwiązanie na emerytów czy osoby pracujące na umowie zlecenia – nic z tego. Dla nich ulgi adresowanej do „klasy średniej nie będzie”.
Prawdziwy podatkowy tetris zaczyna się przy obliczaniu składki zdrowotnej dla właścicieli firm, którzy rozliczają się podatkiem liniowym, ryczałtem lub na podstawie karty podatkowej.
Pierwsi z wymienionych (podatek liniowy) zapłacą składkę zdrowotną na poziomie 4,9% dochodów. Tu jednak ważna uwaga: miesięcznie nie może być to mniej niż 270 zł. Kwota ta jest liczona od minimalnego wynagrodzenia, zatem z czasem będzie z pewnością rosła.
Z kolei właściciele firm, którzy płacą podatki według karty podatkowej będą płacili dokładnie 270 zł – nie mniej i nie więcej. Składka wzrośnie, jeśli podniesiona zostanie płaca minimalna.
Z najbardziej skomplikowaną układanką związaną ze składką zdrowotną będą mieli do czynienia przedsiębiorcy będący na ryczałcie. W tym przypadku zastosowanie będą miały progi. Jeżeli roczne przychody takich płatników są mniejsze niż 60 tys. złotych, wówczas ich składka wyniesie 9% od 60% przeciętnego wynagrodzenia. Przedsiębiorcy, których przychody mieszczą się w widełkach między 60 tys. zł a 300 tys. złotych zapłacą 9% od 100% średniej pensji. W przypadku firm, których roczne przychody są wyższe, niż 300 tys. złotych stawka ta wyniesie aż 180% średniej pensji.
Rząd wytacza ciężkie działa wobec tzw. szarej strefy. Jeśli odpowiednie organy udowodnią szefowi, że ten, płaci pracownikowi pod stołem, spotka go sroga kara. Zapłaci bowiem WSZYSTKIE zaległe podatki i składki z tego tytułu. Uszczelniony zostanie także obowiązek przesyłania danych księgowych w plikach JPK CIT i JPK PIT. To sprytne narzędzie już pokazało, że daje fiskusowi ogromne możliwości w odszukaniu firm, które nie koniecznie grają zgodnie z regułami.
Co więcej, nowe prawo zakłada, że podmiot zarejestrowany w kraju trzecim, ale zarządzany z terytorium Polski będzie mógł być uznany za polskiego rezydenta. Ograniczy to możliwość odpływu sporych kwot do innych państw.