Przeciętny Kowalski pracujący na etacie i podjeżdżający na stację paliw, efekt Tarczy widzi od razu. Na pylonie przed wjazdem ceny wyraźnie spadły. Przedsiębiorca, który odlicza VAT, musi jednak na to zagadnienie spojrzeć zupełnie inaczej. Jego interesuje bardziej cena netto. A ta, jak się okazało, ostatnio wzrosła. To oznacza, że osoba prowadząca działalność gospodarczą, na tarczy antyinflacyjnej nie skorzysta wcale.
CZYTAJ TAKŻE: Tarcza antyinflacyjna. Informacja przy kasie jak rządowa reklama
Na facebookowym fanpage’u „Biznes na ostro” pojawiło się ciekawe obliczenie jednego z przedsiębiorców. Pod koniec stycznia zatankował on pełny bak paliwa, płacąc 5,89 zł brutto, czyli 4,79 netto. Teraz, w czasie powrotu z ferii kupił paliwo za 5,32 zł brutto (mniej prawda?), ale 4,92 zł netto! To oznacza, że dla tego przedsiębiorcy litr paliwa zdrożał o około 10-12 groszy na litrze. Cuda? Nie. To matematyka, która znów demaskuje, że to, co ma być skuteczne, skutecznym wcale dla wszystkich nie jest
Ok. Doskonale zdajemy sobie sprawę, że na cenę netto wpływ ma wiele czynników. Nie czas, i nie miejsce, by teraz po raz kolejny te mechanizmy opisywać. Jak ma jednak czuć się przedsiębiorca, który znów widzi, że to, z czego cieszą się inni, jego nie dotyczy? I to wyłącznie dlatego, że pewnego dnia wziął sprawy w swoje ręce, założył biznes i ciężko pracuje na dobry wynik PKB polskiej gospodarki? A przy okazji utrzymuje miejsca pracy.
Obniżenie samego VAT-u na paliwa to działanie obliczone w bardzo krótkiej perspektywie. Przeciętny Kowalski się ucieszy. Ba, powie nawet, że rząd walczy z jednym z czynników, który napędza inflację. Bo przecież droższe paliwa, to droższy transport – pieczywa, wędlin, makaronu, piwa… Guzik prawda.
Sami Państwo widzicie, że tak to nie działa. Bo skoro dostawca chleba, kiełbasy podwawelskiej, czy majonezu płaci za paliwo de facto więcej, to „paliwowy” element inflacyjny nadal istnieje i ma się doskonale! A inflacja nakręca się dalej. No cóż. Ta tarcza chroni wybiórczo.