Wielka firma, a nie ma gdzie po drugie śniadanie wyskoczyć. W Polsce, głównie na prowincji, działa wiele zakładów pracy, które zlokalizowane są na uboczu np. przedmieściach miast, w strefach przemysłowych, a czasem nawet na terenach wiejskich. Nawet nieduży sklep w okolicy dużego zakładu może być kopalnią zysków.
CZYTAJ TAKŻE: SKLEP W OKOLICY LICEUM LUB TECHNIKUM
Od zawsze pojawienie się dużego pracodawcy w danej okolicy, generowało rozwój wszelkiego rodzaju usług – gastronomii, transportu, handlu artykułami spożywczymi. W wielu miejscach w naszym kraju lokalni przedsiębiorcy nie odrobili jednak tej lekcji. Znamy przykłady miast powiatowych, gdzie znajdująca się na uboczu firma, nie jest otoczona żadnym biznesem, który mógłby korzystać z sąsiedztwa dużego gracza. To dobra informacja dla dostawców różnego rodzaju automatów z przekąskami, czy jedzeniem na dowóz. Jednak możliwości zarabiania na „dużym sąsiedzie” wcale na tym się nie kończą. Czasem dopiero się zaczynają.
Załóżmy, że dana firma zatrudnia 1000 osób na dwóch zmianach. Oznacza to, że na ograniczonej geograficznie, niewielkiej przestrzeni, pojawiają się co najmniej trzy fale przepływu sporej grupy osób. Przed pierwszą zmianą, na styku zmian oraz po drugiej zmianie. Załóżmy, że jest to godzina 6:00, 14:00 oraz 22:00. W międzyczasie pojawiają się pracownicy biurowi pracujący na nieco innych zasadach, którzy np. przychodzą do firmy np. na 8:00 i kończą ją o 16:00.
Doliczając do tego przerwy śniadaniowe, czy wyjścia na przysłowiowego papierosa, istnieje szansa, że w naszym sklepie nudzić się nie będziemy, a obroty będą utrzymywały się na zadowalającym poziomie.
Ważna jest oczywiście lokalizacja. Sklep obsługujący pracowników danej firmy musi znajdować się maksymalnie blisko bramy głównej lub wejścia, tak, aby obsłużyć jak najwięcej osób. Przydatny jest również parking dla klientów, czy stojak na rowery.
Jeśli firmę od sklepu dzieli droga, istotna jest bliskość przejścia dla pieszych oraz natężenie ruchu. Pół biedy jeśli jest to droga lokalna. Problem pojawia się np. wtedy, gdy jest to droga krajowa. Aspekty bezpieczeństwa, oraz wygodnego dotarcia do naszego sklepu klientów są w tym przypadku bardzo ważne.
W naszych rozważaniach nie bierzemy pod uwagę otwarcia sklepu na terenie firmy. Doświadczenie podobnych biznesów wskazuje, że takie przedsięwzięcie wiąże się często z dużymi kosztami i ograniczeniem grupy potencjalnych klientów do samych pracowników zakładu. Choćby z tego powodu warto rozważyć założenie sklepu w bliskim sąsiedztwie firmy, ale nie na jej terenie.
Warto podpytać pracowników firmy, np. o to jaki jest układ przerw w danej firmie i czy mogą oni swobodnie opuszczać w ich czasie teren zakładu. Brzmi jak żart? Niekoniecznie. Wiele firm prowadzących elektroniczny system rejestracji czasu pracy (RCP) wymaga, by osoby wychodzące poza teren zakładu, odbijały kartę, zgłaszając w ten sposób chwilową nieobecność.
Takie rozwiązania są wprowadzane m.in. ze względu na kwestie BHP. Wypadek w drodze do sklepu w przerwie śniadaniowej, może być bowiem traktowany jako… wypadek przy pracy. Jeśli karta zostanie „odbita” – problemu nie ma. Wszelkie podobne ograniczenia w mobilności mogą być dla nas problemem. Nie każdy chce tracić np. pół godziny czasu pracy, przez spacer po hot-doga.
Oprócz standardowego asortymentu, dobrze sprzedają się w takich miejscach takie artykuły jak przekąski (w tym również ciepłe), napoje, papierosy, owoce, produkty higieniczne, leki bez recepty na ból głowy czy gardła. Zresztą pierwszy, testowy miesiąc działalności takiego biznesu, dokładnie pokaże nam, co się w takim miejscu sprzedaje, a co nie.