981,5 mln złotych mają do oddania firmy z sektora handlowego w trzech województwach: mazowieckim (469 mln zł), śląskim (295,5 mln zł) i wielkopolskim (217 mln zł) – wylicza KRD. Dodajmy, że łączne zadłużenie całej branży w Polsce wynosi obecnie 2,1 mld złotych, a zatem na wymienionych regionach ciąży prawie połowa ogólnokrajowego długu sektora.
Tę sytuację można tłumaczyć po pierwsze wielkością wspomnianych województw. Po drugie, należy pamiętać, że to właśnie w tych regionach znajdują się siedziby wielu potężnych firm, działających w skali ogólnopolskiej.
Krajowy Rejestr Długów wspomina także o rekordziście w branży handlowej z województwa kujawsko-pomorskiego, który musi zwrócić wierzycielom przeszło 11 mln złotych. Na tak wysoki dług złożyły się głównie zobowiązania wobec innych przedsiębiorców, firmy windykacyjnej oraz leasingodawcy.
Pandemia zwiększyła długi sprzedawców o 13%. Obecnie problemy z zaległościami ma aż 48,1 tys. podmiotów. Ta liczba wzrosła w ciągu ostatnich 12 miesięcy o kolejne 405 firm. Średnie zadłużenie firmy działającej w sektorze handlowym KRD wylicza na prawie 45 tys. złotych.
CZYTAJ TAKŻE: Pomysł na biznes. Jak zarabiać na dowozach jedzenia i zakupów?
W sposób szczególny pandemiczne obostrzenia uderzyły w sklepy działające w galeriach handlowych, które co chwile obejmowane były lockdownem. Aby przetrwać, musiały wykazać się potężną elastycznością oraz odpornością na nagły spadek obrotów. Według Polskiej Rady Centrów Handlowych w 2020 roku, centra i galerie odwiedziło o blisko 1/3 mniej klientów niż w 2019 roku.
To przełożyło się na znaczący spadek obrotów punktów handlowych oraz usługowych, który jest oceniany na około 26%. Rykoszetem ucierpiały także stale otwarte sklepy spożywcze działające w galeriach. Mimo wyłączenia ich spod lockdownu, w ich przypadku można mówić o spadku obrotów o 5%.
Według Polskiej Izby Handlu (PIH) najlepsza sytuacja utrzymuje się w tzw. sklepach małoformatowych, czyli nieprzekraczających powierzchni 300 metrów kwadratowych. Według PIH tylko w pierwszym półroczu 2020 roku ich obroty wzrosły o 6% w stosunku do analogicznego okresu rok wcześniej. Co ciekawe zanotowany wzrost zanotowano przy jednoczesnym spadku łącznej liczby transakcji aż o… 16%.
CZYTAJ TAKŻE: Obrona przed pomówieniami byłego pracownika
Obecna sytuacja przyspieszyła transformację cyfrową wielu firm, w tym także tych działających w branży handlowej. Wielu przedsiębiorców szukało swoich szans na podreperowanie budżetu w sprzedaży w internecie. Rzeczywiście, jak wynika z danych PwC, sprzedaż w sieci wzrosła o 35% w porównaniu z 2019 rokiem. Dodajmy, że ta sama dynamika przed pandemią osiągała wartość 18%. Dodatkową zachętą do przeniesienia sprzedaży do internetu są statystyki GUS, z których wynika, że liczba konsumentów, którzy tylko w ostatnim kwartale zdecydowali się na zamówienie czegokolwiek online, wzrosła o 5%.
Jak wynika z różnych opracowań, najgorszy moment handel powinien mieć już za sobą. Według Adama Łąckiego, prezesa Krajowego Rejestru Długów - „rosnąca liczba zaszczepionych osób, a tym samym malejąca liczba zakażeń, wciąż niskie bezrobocie i znaczne oszczędności gospodarstw domowych to czynniki, które pozwalają na prognozowanie wzrostu konsumpcji wewnętrznej. Nie można też nie wspomnieć o ogromnej potrzebie wśród konsumentów odreagowania miesięcy ograniczeń, co będzie dodatkowym pozytywnym bodźcem dla wzrostu sprzedaży” - powiedział cytowany w raporcie KRD.
CZYTAJ TAKŻE: Koszt pracodawcy umowa zlecenie
Wciąż ogromnym problemem firm zajmujących się handlem są zatory płatnicze. Ze szczegółowych danych KRD wynika, że zadłużenie sektora można podzielić na dwie równe połowy. Ponad 1 mld to zadłużenie hurtowni. Za drugi miliard odpowiadają detaliści.
Sytuacji nie poprawia fakt, że wielu kontrahentów nie reguluje w terminie faktur. W ten sposób wygenerowano ponad 1,4 mld długu w branży. Problemy te są potęgowane przez długie terminy zapłaty sięgające 30 czy nawet 60 dni (!). To uderza przede wszystkim w małe firmy, które łatwo mogą stracić płynność finansową.