„Trzeba dojechać do Collegium Polonicum, dalej z ronda na most przez Odrę i za mniej niż minutę będzie pani już Niemczech” – instruuje mieszkanka Słubic. Rzeczywiście zaraz za mostem wjeżdżamy na krótką ulicę o swojsko brzmiącej nazwie Slubicer Strasse. Po przejściu granicznym nie ma praktycznie śladu, a o przekroczeniu granicy informuje jedynie znak „Bundesrepublik Deutschland”. Tłok na moście spory. W ostatnich dniach kwitnie turystyka paliwowa. Wielu Niemców, którzy chcą zaoszczędzić 30 eurocentów na litrze, przyjeżdża na polskie stacje paliw. Tarcza Antyinflacyjna bardzo im się podoba.
To właśnie Frankfurt nad Odrą stał się dla wielu firm bramą do swobodnego wjazdu na niemiecki rynek przewozowy. DW.com cytuje pracownicę jednego z tamtejszych biur doradczych, które pomogło w uzyskaniu już ponad… 300 licencji polskim klientom.
CZYTAJ TAKŻE: Pakiet mobilności. Przewoźnicy: to prawo może "zajechać" branżę
21 lutego br. wchodzą w życie kolejne elementy tzw. „pakietu mobilności”. To unijne prawo, o które mocno lobbowały firmy z zachodniej Europy. Miały w ręku solidny argument w postaci ochrony swojego rynku przed tańszymi konkurentami m.in. z Polski, Rumunii czy krajów bałtyckich. Od tego dnia po trzech kursach kabotażowych ciężarówka będzie musiała zatrzymać się na cztery dni postoju. Nie trzeba być znawcą branży, by dojść do wniosku, że takie rozwiązanie jest bardzo kosztowne. Dodatkowo inny przepis mówi o konieczności powrotu ciężarówki co osiem dni do swojego macierzystego kraju.
DW.com wskazuje na dwie zależności. Pierwsza to fakt, że nowe prawo poważnie ogranicza liczbę zleceń w UE. Po drugie, to właśnie firmy niemieckie są głównymi klientami firm transportowych znad Wisły.
Frankfurt to miasto, które po zjednoczeniu Niemiec mocno straciło. Wielu mieszkańców masowo wyjeżdżało do zachodniej części kraju lub pobliskiego Berlina w poszukiwaniu lepszej pracy i życia. Jeszcze kilkanaście lat temu blisko Odry straszył rząd niewysokich bloków pełnych pustostanów. Ceny nieruchomości są tam dużo niższe niż w głębi Niemiec. Dodatkowo bliskość geograficzna sprawia, że nie brakuje polskich przedsiębiorców, którzy właśnie tam szukają miejsca dla swojego przyczółka na niemiecki rynek. Branża transportowa wybiera także inne miasta położone w pobliżu granicy z RP.
Nikt nie ma wątpliwości, że mimo problemów prawnych, zleceń za Odrą nie zabraknie. Niemcy mówią wprost o brakach kadrowych w transporcie, które w najbliższych latach jeszcze się pogłębią. To argument dla polskich przedsiębiorców, by starać się o licencję przewozową w Republice Federalnej Niemiec.