Kradzież to jedno z najstarszych przestępstw pod słońcem. Na zamianę metek, na paragon, na… podpaskę. Metod przywłaszczania towarów ze sklepowych półek jest cała masa. Mimo zaawansowanej techniki, monitoringu oraz szeregu zabezpieczeń, amatorzy cudzej własności nadal chętnie wybierają się na „zakupy”, generując mniejsze lub większe straty. Warto poznać ich zasady i przeszkolić swój personel. Oto nasz TOP10 popularnych metod, jakie wykorzystują sklepowi złodzieje.
CZYTAJ TAKŻE: ZUS w praktyce. Zobacz, za co płacisz
Szacuje się, że co roku, sklepy działające w Polsce tracą niemal 1,7 mld euro przez kradzieże. Według raportu Crime&Tech straty handlu w całej Europie mogą sięgać z tego powodu ponad 2% obrotów.
Rozmawialiśmy z kilkoma sprzedawcami i właścicielami sklepów. Wielu z nich niechętnie podeszło do tematu. Przejrzeliśmy też doniesienia policyjne i artykuły prasowe o najbardziej wyrafinowanych metodach kradzieży. Musimy przyznać, że o niektórych słyszeliśmy po raz pierwszy. Warto zachować uwagę i znaleźć w organizacji sprzedaży najsłabsze punkty. Tylko zwiększenie czujności i przeanalizowanie „luk” w systemie bezpieczeństwa, pozwoli na to, by wyeliminować takie przypadki.
Niech przestrogą będą słowa jednego z właścicieli sklepu, z którym rozmawialiśmy: „Złodziej nie zawsze wygląda podejrzanie. Nie jest tak, jak w powiedzeniu, że na nim czapka gore. Absolutnie. Czasem jest to osoba, po której nigdy byśmy się nie spodziewali takich zamiarów. Może być to sympatyczna pani, którą znamy od lat lub pan w garniturze i pod krawatem, który zawsze z ogromną kulturą zagaduje sprzedawczynię. W moim przypadku był i jeden i drugi przypadek. Nie chcę dziś myśleć, ile pieniędzy mogłem stracić w ten sposób” - powiedział.
CZYTAJ TAKŻE: Turystyczna katastrofa. Dane GUS wyglądają jak krajobraz po lawinie
Jakie są najczęstsze metody kradzieży w Polskich sklepach? Oto nasz subiektywny ranking niechlubnych poczynań klientów.
Nie bez przyczyny umieściliśmy go na początku. To prosty manewr złodziei. Nawet jeśli złapiemy taką osobę przy kasie, a nie zrobiliśmy tego podczas samej zamiany etykiet, trudno jest udowodnić, że to właśnie ta osoba chciała oszukać. Czasem sprawa kończy się karczemną awanturą, że ktoś chce kogoś niesłusznie wrobić w kradzież, albo że pewnie inny klient podmienił metkę, a wina spada na Bogu ducha winną osobę. Jeśli procederu nie wyłapał monitoring, udowodnienie złych zamiarów jest bardzo trudne.
Niestety, zanim do tego dojdzie, zapracowana kasjerka, czy obsługa sklepu może nie dostrzec złych intencji, przeciągnąć niewłaściwy kod przez czytnik, a to kończy się zaniżeniem faktycznej ceny sprzedaży i… 1:0 dla złodzieja.
To odmiana przedstawionej wcześniej metody na zamianę metek. Dotyczy np. towarów sypkich np. kaszek dla dzieci, proszków itd. Do większego opakowania produktu tańszego, wrzucane jest pudełko z droższym towarem lub przesypywana jego zawartość. W jednym ze sklepów zdarzyło się , że w dużym opakowaniu z proszkiem do prania, nieuczciwy klient wrzucił dwie małe buteleczki z wódką i… dropsy. Sprawa wyszła na jaw tylko dlatego, że pudło z proszkiem dziwnie „zabrzęczało” na taśmie przy kasie. Co ciekawe, chwilę wcześniej, klient miał zapytać, czy może wymienić lekko uszkodzone opakowanie z proszkiem. Kiedy usłyszał, że i owszem, miał powiedzieć, że w sumie to mu nie przeszkadza. Chwilę później było wiadomo dlaczego.
CZYTAJ TAKŻE: 10 niedrogich benefitów dla pracowników
Jedna z najbardziej bezczelnych metod złodziei. W tym akurat wypadku płci pięknej. Jak powszechnie wiadomo, artykuły higieny osobistej nie są jakoś specjalnie zabezpieczane przed kradzieżami. Złodziejki chowają do swoich torebek paczkę podpasek lub tamponów delikatnie rozrywając opakowanie.
W razie kontroli zeznają, że to są ich rzeczy osobiste, które mają w torebce. Zwykle pracownikom ochrony jest bardzo niezręcznie brnąć w ten temat. Jeśli nie uda się złapać takiej osoby na gorącym uczynku, nie da się już później nic zrobić, chyba że w sklepie działa monitoring, który akurat obejmuje półki ze skradzionym asortymentem.
Dla nas bardzo zaskakujące było to, że bardzo często zdarzają się kradzieże pojedynczych podpasek czy wkładek higienicznych wyjmowanych bezpośrednio z opakowań znajdujących się na półkach sklepowych (!). Metoda ma swoje inne odmiany: „na baterię”, „na szminkę”, „na paczkę prezerwatyw”.
Tu złodzieje wykazują się często iluzjonistycznymi umiejętnościami. Jeżeli klient kupuje coś drobnego, ale wyjmuje przy tym banknot 500 złotowy z wizerunkiem Jana III Sobieskiego, trzeba zwiększyć czujność. Taka osoba przez przypadek zrzuca coś do wnętrza stanowiska kasowego – np. wydawany banknot lub monetę, zagaduje, przelicza resztę, dezorientując kasjerkę. Dziwnym trafem zabiera z powrotem 500 złotowy banknot lub sięga po coś, co jest w jego zasięgu ręki. Perfidne oszustwo, które może wiązać się z ogromną stratą.
Występuje także w odmianie „na Zygmunta Starego”, czyli z banknotem 200 zł.
Zdarzyło się Wam zauważyć sytuację, w której na parkingu przy sklepie, ktoś wyjmuje paragony z kosza, lub podnosi je z ziemi? Warto przyjrzeć się takim osobom dokładniej. Załóżmy, że znajdzie taka osoba paragon, na którym znajduje się suszarka do włosów za 99 złotych, która została zakupiona dokładnie godzinę temu. Przestępcy wchodzą z takim paragonem do sklepu, biorą identyczną suszarkę z półki i… idą prosto do punktu obsługi klienta z informacją, że chcą ją oddać, bo… dzwonili do żony i jednak nie chodziło jej o ten model. Jak pokazuje doświadczenie, wielu pracowników, niestety nabiera się na ten numer, nie weryfikując danych z monitoringu. Często może na to nie być czasu na przykład w sezonie wyprzedaży lub podczas przedświątecznego zakupowego boomu.
Bardziej wyrafinowani gracze nawet nie szukają paragonu, tylko biorą towar z półki i informują, że przed chwilą go kupili, ale zgubili paragon. Przy okazji wchodzą ze „świadkiem” takiej transakcji. Zgodnie z prawem, brak paragonu nie jest podstawą, by nie przyjąć zwrotu towaru. W tym przypadku… niestety nie jest.
Zdarza się, że złodziej posiada w kurtce lub marynarce wiele ukrytych kieszeni wyłożonych aluminiową folią, tak aby zagłuszyć sygnał bramek wyłapujących skradziony i zabezpieczony towar. Bardzo częsta praktyka w sklepach z drobnymi, choć drogimi przedmiotami np. zabawkami czy drobną elektroniką. Tu konieczna jest duża czujność ochrony i ograniczone zaufanie nawet do zaawansowanych systemów bezpieczeństwa jak bramki na wyjściu.
CZYTAJ TAKŻE: Allegro zapakuje i wyśle oferowane produkty. Tak jak Amazon
Podejrzenie powinni wzbudzić bardzo grubo ubrani klienci, podczas gdy pogoda nie wskazuje na konieczność założenia kilku warstw odzieży.
To prawda, że drzwi wejściowe otwierają się często tylko dla wchodzących. Dlatego tego typu miejsca są słabiej zabezpieczone. Złodzieje potrafią to wykorzystać. Czekając na innych klientów, którzy wchodzą do sklepu, szybko wymykają się przez otwarte drzwi wejściowe z towarem. Zazwyczaj mają ten proceder opanowany do perfekcji. Atakują w miejscowościach, w których są przejazdem, tak aby nikt ich w przyszłości nie rozpoznał. W razie „wpadki” bronią się, że wracają do samochodu po portfel i z roztargnienia nie odłożyli książki czy gry na miejsce. Często uchodzi im to na sucho.
To kolejny element klasyki gatunku, w którym złodzieje niczym zawodowi iluzjoniści potrafią stworzyć tak wielkie zamieszanie przy przejściu przez linię kas, że kasjerka jest przekonana, że policzyła już wszystko. Metoda polega na odpowiednim żonglowaniu towaru między wózkami i zagadywaniu sprzedawczyni. Zazwyczaj, cała akcja dzieje się z udziałem dwóch osób, które kupują na dwa wózki. Tu konieczna jest zwiększona czujność przy bardzo dużych zakupach. Klient co prawda płaci, ale dużo mniej niż musiałby w sytuacji, w której zawartość wózka byłaby przeliczona na spokojnie.
CZYTAJ TAKŻE: Mandaty dla przedsiębiorców. GIS: Nie chcę ale muszę
Jeśli pracownik ma podejrzenia, powinien udać… awarię kasy i poprosić o przeliczenie towaru raz jeszcze. Co prawda ryzykuje awanturą i rosnącą kolejką, ale to wtedy złodziej jest wyprowadzony z równowagi, a jego „numer” może nie przejść po raz drugi.
Ulubiona metoda w marketach polegająca na umieszczeniu droższego towaru na dnie wózka. Jeśli kasjerka zauważy w lustrze nad kasą, że w wózku jeszcze coś się znajduje, złodziej udaje, że zapomniał wyłożyć produktu na taśmę i przeprasza. Jeśli pracownica sklepu nie wykaże się czujnością, klient prawdopodobnie wyjedzie z towarem, odhaczając swój (kolejny) sukces. Niestety, tego typu sytuacje zdarzają się nagminnie.
Najbardziej bezczelny i jak się okazuje bardzo popularny sposób. Złodziej wchodzi do sklepu, bierze, co potrzebuje i wychodzi. Żadnej wyrafinowanej gry, iluzjonistycznych technik i kombinowania. Może wykorzystać fakt długiej kolejki przy kasie lub inne zamieszanie związane np. z dostawą towarów. Często dotyczy drobnych i tanich produktów jak słodycze, przekąski czy gazety.
Czy ty, jako przedsiębiorca zostałeś okradziony? W jaki sposób? Jak się przed tym bronisz?