Przede wszystkim trzeba zdawać sobie sprawę, że jeżdżące po naszych ulicach auta na wodór dzielimy na dwie podstawowe grupy. Te korzystające z silników spalinowych na wodór oraz takie, które zasilane są silnikami elektrycznymi na wodór. Warto więc, żebyśmy ustalili, jakie są między nimi różnice.
Samochody korzystające z silników spalinowych zasilanych wodorem nie są wielką rynkową rewolucją. Zasady ich pracy są bardzo zbliżone do działania innych silników na paliwa gazowe (na przykład na LPG). Sam gaz przetrzymywany jest w dedykowanym zbiorniku pod wysokim ciśnieniem.
Z tego pojemnika jest on wstrzykiwany do komory silnika, gdzie następuje jego spalanie. Co sprawia, że spalinowe samochody na wodór są przyjazne dla środowiska? W wyniku spalania wodoru nie wydzielają się do atmosfery trujące lub zanieczyszczające środowisko substancje. Jedynym produktem spalania wodoru z tlenem jest oczywiście… woda!
Czas na kilka słów odnośnie tego, jak działają samochody elektryczne z napędem wodorowym. I w tym przypadku gaz przechowywany jest w dedykowanym pojemniku. Doprowadzany jest jednak nie do silnika, a do ogniwa, gdzie ulega utlenieniu.
W wyniku tego procesu dochodzi do rozbicia wodoru na kationy oraz aniony. Pierwsze swobodnie przechodzą przez ogniwa. Aniony natomiast prowadzone są przez obwód, gdzie wytwarzają napięcie napędzające z kolei silnik.
Mimo że bardzo korzystne dla środowiska, silniki napędzane wodorem zdecydowanie nie są dobrym rozwiązaniem dla flot firmowych w Polsce. Silniki bazujące na wodorze przed każdorazowym uruchomieniem muszą być rozgrzewane przez kilkanaście sekund. Może to być bardzo uciążliwe dla potencjalnych kierowców.
O wiele poważniejszym mankamentem jest jednak problem z infrastrukturą dla takich pojazdów. W Polsce brakuje stacji umożliwiających tankowanie wodoru. Nad Wisłą mamy ich dopiero jedenaście. To prawdziwy dramat. Tym bardziej że większość z nich służy do tankowania autobusów komunikacji miejskiej zasilanych wodorem. Tak naprawdę „cywilne” stacje można napotkać wyłącznie w dwóch polskich miastach — w Gdańsku i Warszawie.
Minie jeszcze sporo czasu, nim zero emisyjność stanie się w Polsce chlebem powszednim. Nie dość, że infrastruktura dla samochodów napędzanych wodorem to w naszym kraju istny dramat, to wcale nie lepiej sytuacja wygląda w przypadku samochodów elektrycznych. Stacje ładowania to rzadkość szczególnie w mniejszych miastach i na słabiej zurbanizowanych obszarach.
Dlatego właśnie floty firmowe jeszcze przez kilkanaście dobrych lat z pewnością będą bazowały na samochodach napędzanych silnikami spalinowymi. Szkoda, bo zero emisyjność nie tylko jest w modzie, ale i jest mimo wszystko bardzo ekonomicznym rozwiązaniem.